Otwarcie mówię i piszę, że czasu na gamingu to ja nie mam. To póki co się nie zmienia. Znam za to ludzi, którzy z nieznanych mi przyczyn wyrywają tu i ówdzie bezcenny godziny, by expić. Zazdroszczę im ogromnie, lecz jednocześnie są dla mnie źródłem wiedzy o sprzęcie dla graczy. Część z nich gra na monitorach Dell, a wybrali je z uwagi na poniższe cechy.
Czas reakcji poniżej 5 ms
W gruncie rzeczy monitory dla graczy Dell oferują jeszcze niższy czas reakcji. Jeśli przed użyciem zapoznasz się z treścią specyfikacji dołączonej do monitora, dowiesz się, że czas reakcji plamki to najczęściej tylko 1 ms (w skali GTG)! W tańszych modelach, tych w cenie do 1000 zł, spotkasz jeszcze 4 ms, lecz są to panele dla tych, którzy chcą wejść w posiadanie dobrego jakościowego wyświetlacza bez wydawania pokaźniejszych sum.
Poza tym, jeśli wierzyć graczom i znawcom gamingu, 4 ms to naprawdę dobry wynik. Społeczność graczy uważa, że dobry monitor do gier zapewnia czas reakcji plamki poniżej 5 ms. Tańsze panele Dell spełniają więc ten warunek, mając jeszcze drobny zapas. Jakby nie patrzeć wychodzisz na plus.
Natomiast gdy spoglądasz łakomym okiem na wyższą półkę (zarówno cenową, jak i specyfikacyjną), możesz być pewien, że zgarniesz model pyszniący się wynikiem 1 ms.
W porządku – a co Ci to da? Ponieważ ubóstwiam to pytanie, sugeruję krótką przerwę na uprażenie popcornu lub inny przysmaczek, bo ja się odpalam do odpowiedzi.
Czas reakcji oznacza zmianę stanu pojedynczego piksela, będącą efektem tego, co dzieje się na ekranie. Ponieważ w grach obraz stale się przesuwa (widoki na dalszym planie, otoczenie bohatera, odwiedzana lokacja, bronie, zbroje i pojazdy), piksel rzadko zaznaje wytchnienia oraz spokoju.
Jeśli się nad tym zastanowić, wolne ma tylko przy wyświetlaniu menu. Przez resztę czasu mieni się jak kiecki Rihanny podczas koncertów. Lecz tylko w ten sposób zdoła nadążyć nad szaleńczą fabułą ogrywanego tytułu.
Przecież to suma pracy wszystkich pikseli tworzy finalny efekt, czyli płynność obrazu. Gdyby piksele ociągały się i wolno robiły to, co do nich należy, o ostrość byłoby równie ciężko, jak o odpalenie diesla na mrozie za pierwszym podejściem.
Plamki muszą uwijać się jak w ukropie, aby dotrzymać kroku liczbie klatek obrazu generowanego w ciągu sekundy. Jak pewnie wiesz, współczesne desktopy już dawno pokonały granicę stabilnych 60 fps-ów (frames per second, czyli właśnie klatek obrazu na sekundę). Mocarne skrzynki wyciągają znacznie więcej, a trud ich pracy wykonywanej w nierzadko wysokiej temperaturze, należy wyświetlić w jakości, która nie budzi sprzeciwu.
I po to masz panel z czasem reakcji 1 ms.
On jednak nie wyczerpuje tematu – potrzebne są bowiem przynajmniej 3 cechy. Przechodzę zatem do drugiej.
Odświeżanie obrazu 144 Hz lub więcej
Odświeżanie obrazu kojarzy mi się z wprowadzaniem powiewu świeżości. Ze swego rodzaju odnową obrazu, dodaniem do niego nowszych, bardziej aktualnych elementów. I chyba to tłumaczenie najtrafniej oddaje istotę parametru określanego fachowo mianem częstotliwości odświeżania obrazu.
Czy on w ogóle jest ważne? Wszak dawniej monitor miał jedno odświeżanie do wszystkiego i jakoś się grało. No hola, bez takich nawiązań, bo idąc tym tropem mogę postawić tezę mówiącą, iż istnienie zmywarek jest zbytkiem oraz wyrazem buńczucznej manifestacji zasobności portfela. Wszak nasi dziadkowie dłońmi zmywali naczynia i żyli, zużywając mniej prądu i płacąc mniej za energię.
Jako ludzkość nastawiliśmy się na progres. W związku z powyższym tworzymy rzeczy lepsze, doskonalsze i korzystamy z nich. Mamy sprzęt do gier i technologie dające obraz najlepszy w dziejach gamingu, więc korzystajmy z nich pełnymi garściami, a półśrodki zostawmy malkontentom.
W monitorze biurowym, niedrogim, a jednocześnie przeznaczonym do innych zadań, odświeżanie wynosi 60 Hz. W efekcie monitor wyświetla nie więcej niż 60 klatek obrazu na sekundę. Excel, Word, Outlook i PowerPoint są tym usatysfakcjonowane, ale dla gier oferujących wyższą dynamikę od The Sims to jednak za mało.
Wróćmy jednak do obrazowej metafory z powiewem świeżości. Skoro komputer dostarcza 100 klatek obrazu na sekundę, a monitor wyświetli ich tylko 60, wszystko co rozgrywa się na brakujących 40 klatkach umyka Twym oczom. Widzisz jedynie efekt poczynań przeciwnika, a nie ich kompletny przebieg.
Gdy na dzień dobry dostajesz 144 Hz, albo i więcej, jesteś panem sytuacji. Czy wspominałem, że tyle zapewni Ci nawet najtańszy monitor gamingowy Dell?
Technologia synchronizacji pionowej obrazu
Tym, co zwieńczy niniejszy poradnik, są technologie synchronizacji pionowej obrazu. Dobrze widzisz – użycie liczby mnogiej to nie przypadek. Bo mamy na rynku dwie takie technologie – jedna dla kart graficznych NVIDIA GeForce, druga dla GPU AMD Radeon.
Obie te firmy mają na sercu dobro graczy, lecz konkurują ze sobą, czego owocem jest podział na dwa obozy. Fani Radeonów korzystają z technologii AMD FreeSync (i FreeSync Premium, jego następcy), z kolei zwolennicy GeForce’ów mają do dyspozycji NVIDIA G-Sync (oraz jej ulepszenia).
Kiedyś można było napisać, że za monitor z G-Sync trzeba zapłacić więcej, jest droższy od modelu o podobnych parametrach, który czegoś takiego nie posiada. Teraz jest lepiej. Teraz jest taniej.
Niemniej jakby nie patrzeć, technologie synchronizacji pionowej są niezbędne do zachowania spójności obrazu. Wyobraź sobie, że GPU wyrzuca z siebie klatki obrazu w liczbie nijak pasującej do częstotliwości odświeżania. Niezgodność tych parametrów sprawia, że na ekranie widać w tym samym czasie fragmenty dwóch albo i trzech klatek.
No koszmar!
G-Sync i FreeSync wprowadzają wizualny ład, narzucając równe tempo. Dokonują ujarzmienia dla zachowania spójności przekazu. Ty na tym korzystasz.
Powyższych parametrów wymagaj od monitora do gier, a dla pewności od razu sięgaj po panel od Dell.