Tego laptopa gamingowego grafik się nie powstydzi. O konstrukcji i designie Dell G15

Powered by

Coś, co wygląda jak wytwór przemysłu jarmarcznego, z podświetleniem RBG LED użytym w stopniu przekraczającym zdrowy rozsądek, zwieńczone kontrastowym zestawem kolorów, ucieszy z pewnością nastolatka marzącego o wybajerzonym laptopie do gier. Natomiast grafik może nie poczuć do tego mięty. Dla niego są inne urządzenia. Dla niego jest Dell G15.

Problematyczny design laptopów dla graczy

Dziwne i nieodgadnione są zamysły inżynierów projektujących laptopy. W pewnym momencie uznali, że sprzęt określany mianem gamingowego musi totalnie różnić się od multimedialnych i biznesowych współbraci. W efekcie konstrukcje dla graczy zaczęto w większości oblekać w czerń lub wplatać w mroczne ubarwienie kontrastujące elementy pokrywy, stacji roboczej, otworów wentylacyjnych.

Pokrywy zaczęto stylizować na maski samochodów sportowych, podkreślając w ten sposób szybkość maszyny, jaka być może znajdzie się na biurku gracza. Wyloty powietrza obrały kurs wizualny na dysze futurystycznych statków, przywodząc na myśl detale znane z machin bojowych walczących dawno temu w odległej galaktyce albo z załogą fregaty zwieńczonej dyskiem.

Bardzo szybko podświetlenie klawiatur zyskało czerwone ubarwienie. Ogniście, wręcz krwiście czerwone. Kolor alarmu bojowego. Niedługo potem diody LED powędrowały z klawiatur za ekran, podświetlając markowy emblemat. Najpewniej twórcom laptopów przyświecała światła oraz wzniosła idea zapewnienia właścicielom laptopów choćby namiastki tego, co otrzymują ludzie mający desktopy.

W skrzynce podświetlić można niemal każdy podzespół, wliczając w to wentylację, a na dokładkę wszystko to widać dzięki przeszklonym panelom bocznym. Takich bajerów laptopy nie mają i to starano się zrekompensować.

Niestety w tym pędzie ku coraz to bardziej wyszukanemu wzornictwu zapomniano, że z mocy obliczeniowej laptopów dla graczy korzystają również twórcy. Zaliczają się do nich graficy, projektanci, fotografowie oraz montażyści. Tym bardziej że nie każdy chce mieć sprzęt z jabłkiem na obudowie.

Laptopy stały się dla nich wygodnym narzędziem pracy zarobkowej. Co więcej, z racji wykonywanej profesji rozumieją sens inwestycji ładnych kilku, jeśli nie kilkunastu tysięcy złotych w urządzenie dające im pracę. Ten wkład dość szybko się zwraca, a praca odbywa się sprawniej (na przykład renderowanie mające ogromny apetyt na zasoby).

Problem w tym, że drapieżny design nie wszystkim przypadł do gustu… Laptop ma tę przewagę nad stacjonarką, że daje się zabrać do klienta, aby u niego pracować z projektem, wprowadzać poprawki i finalizować pracę. Tylko jak tu pojechać po kontrakt wart grube baksy ze sprzętem wyglądającym jak mokry sen nastolatka?

Rodzi się swego rodzaju zgrzyt, na czymś przecież trzeba pracować. Na szczęście dziś grafik może mieć wydajnościową bestię, której daleko do dyskotekowego designu. Coś, co wydajnie pracuje, może pochwalić się stabilnością, a przy tym wygląda naprawdę dobrze.

Dell G15 ma wizualną klasę

W mojej ocenie laptopy Dell G15 są wykonane w designie, który określiłbym mianem neutralnego. Rzecz jasna nie brak gamingowych akcentów, jak sporych rozmiarów otwory wentylacyjne, barwny logotyp G w pobliżu zawiasów oraz same zawiasy przesunięte ku środkowi notebooka.

Jednak te elementy nie dominują. Nie przykuwają uwagi. Nie odciągają wzroku od stonowanego korpusu, a ten pokrywa w całości matowa czerń. Bez drapieżnych wstawek, bez kolorystycznych udziwnień. To urządzenie można wpakować do torby i jechać do klienta bądź przyjąć go u siebie.

Nie wygląda jak zabawka lub kaprys grafika, któremu trafił się deal, za który mógł sobie sprawić coś, co zwykle było poza jego zasięgiem. Nic z tych rzeczy. Dell G15 jest maszyną, która robi, co do niej należy i jednocześnie dobrze się prezentuje.

Wysoka konstrukcja. Ale to dobrze – taka powinna być

Ktoś złośliwy mógłby teraz powiedzieć, że klasę to ma ultrabook – nie taka kobyła mierząca 25,3 mm w najwyższym miejscu. Gdzie tej konstrukcji to smukłych i lekkich jak piórko urządzeń ważących niewiele ponad kilogram? Gdzie filigranowa lekkość zapewniająca mobilność, dająca grację, powab i wdzięk?

Nie ma. Takie walory tu się nie sprawdzą, bo Dell G15 to stacja robocza. Porównanie z ultrabokiem jest, delikatnie mówiąc, nietrafione. Smukłe laptopy mogą pomarzyć o wydajności, jak również o stabilności, jaką dostarcza bohater tego artykułu.

Wspomniane już 2,5 cm wysokości stanowi wymóg niezbędny do zachowania optymalnych temperatur pod obciążeniem nieosiągalnym dla mobilnego notebooka. Chłodzenie przewidziane oddzielnie dla CPU i GPU może rozwinąć skrzydła, żeby wyrzucać generowane ciepło. Jest również sporo miejsca na ciepłowody, a żaden z elementów chłodzenie nie dotyka korpusu. Zachowana została przestrzeń niezbędna do prawnego transferowania ciepła.

A skoro jestem już przy systemie chłodzenia, Dell podszedł do niego bardzo poważnie, co widać po ilości oraz wielkości otworów wentylacyjnych. Ciepło wyrzucane jest w aż trzech różnych kierunkach – na boki, do tyłu i do góry. Nie muszę chyba wyjaśniać, jak bardzo skuteczna jest to metoda. Równocześnie chłodne powietrze zasysane jest od spodu szeregiem szczelin rozłożonych na całej długości dolnej pokrywy.

Inżynierowie wykorzystali naturalny ruch ciepłego powietrza, które ulatuje przecież do góry, podkręcając ten efekt wirującymi wentylatorami. Wyeliminowali przy okazji zjawisko dogrzewania jednego kierunku, co wiąże się bezpośrednio z kolejnym punktem.

Porty rozmieszczone jak trzeba. Rozsądnie i wygodnie

Kto widział grafika przy pracy z laptopem, ręka do góry! Ja widywałem codziennie, więc miałem okazję podpatrzeć, jak podpinają peryferia i akcesoria. Najszczęśliwsi byli ci, którzy mieli laptopy z portami za wyświetlaczem.

Zasilanie idzie do tyłu, a kabel nie przeszkadza na biurku. Podobnie HDMI łączący notebooka z monitorem (w biurach mało kto pracuje wyłącznie na laptopie). Z tyłu podpięty może być też adapter USB-C skupiający cały przybornik grafika w postaci myszki, klawiatury lub manipulatora 3D.

Czy możesz to sobie wyobrazić? Absolutny ład i porządek na biurku? Twórcy to często esteci lubiący ascetycznie urządzone przestrzenie. Tak ułożone porty pozwalają uzyskać wspomniany efekt.

Boczne porty laptopa służą wtedy do podłączania tego, co gości na biurku okazjonalnie, np. pendrive’a, aparatu, zewnętrznego dysku. I zawsze są wolne, bo to, co pracuje na co dzień, podpięte jest z tyłu.

Więcej z tej kategorii