Gorąco może być w sercu bitwy, lecz nie w środku laptopa. On tego nie lubi. Na dłuższą metę jemu to szkodzi. Nawet jeśli jest przedstawicielem notebooków najnowszej generacji. Dowiedz się więc, jak schłodzić laptopa i uchronić go przed przegrzewaniem.
Po co schładzać laptopa, skoro ma własne chłodzenie?
System chłodzenia w laptopach ma pewne ograniczenia. Dotyczy to głównie modeli multimedialnych oraz biurowych, wyposażonych najczęściej w jeden wentylator. Również w ultrabookach, obdarzonych wyjątkowo smukłymi obudowami, temperatura potrafi skoczyć szybciej niż obroty Passata 2.0 TDI z uszkodzoną turbiną. Ich chłodzeniu z pewnością przyda się wsparcie.
Rodzi się jednak pytanie: Co z laptopami do gier i dla twórców, z masywnymi, o wysokich obudowach? No właśnie. Rozważmy i ten przypadek.
Sprzęt z tak zaawansowanym chłodzeniem, jakim mogą pochwalić się laptopy Dell G15 czy G16 nie powinien mieć chyba problemów z przegrzewaniem, prawda? W środku są przecież dwa niezależne wentylatory, system miedzianych ciepłowodów oraz kratki wentylacyjne. On radzi sobie dobrze, niemniej podstawka chłodząca jest mile widziana (opisałem ten aspekt nieco niżej).
Zerknijmy jeszcze na chłodzenie notebooków Alienware m16 i m18 – na system, który słusznie nosi miano innowacyjnego. W nim, poza klasycznym niezbędnikiem w rodzaju wentylatorów (tu występują aż 4 sztuki), miedzianych ciepłowodów (choć jest ich aż siedem) oraz radiatorów u wylotów kratek wentylacyjnych, pojawia się komora parowa.
Lecz oprócz powyższych zastosowano jeszcze jeden element – futurystycznym kryptonimie – element 31. Jest to autorski materiał izolacyjny Dell pokrywający CPU i GPU dla jeszcze lepszej transmisji ciepła. I na tym nie koniec, trzeba jeszcze doliczyć konstrukcję o sporych wymiarach oraz przemyślanie rozlokowane otwory wentylacyjne.
Czy to wszystko za mało? Czy nawet tak wybajerzone laptopy polegną w starciu z temperaturą? Uspokajam i studzę emocje, że Alienware m16 i m18 świetnie radzą sobie z rozpraszaniem ciepła, choć i tu warto rozważyć podstawkę chłodzącą (dowiesz się zaraz dlaczego).
Dlaczego laptop się przegrzewa?
Powodów jest kilka i zaliczają się do nich:
- Kiepski przepływ powietrza – jeśli odciąć mu czystego, chłodnego powietrza do laptopa, temperatury wnet poszybują do góry. Brak powietrza występuje w ciasnych biurkach, przy brudnych kratkach wentylacyjnych albo gdy laptop spoczywa na kocu bądź na kolanach.
- Obciążone podzespoły – gaming na ustawieniach wysokich wzbogacony obsługą DLSS, RT i reszty technologicznego rynsztunku potrafi wycisnąć z CPU i GPU ostatnie soki. Te dwa komponenty nagrzewają się wówczas do górnych granic, co może powodować thermal throttling. Podobne zjawisko występuje w trakcie renderowania wideo, pracy z projektami 3D i innymi wymagającymi procesami.
- Maksymalna wydajność w ustawieniach baterii – niektórzy zapominają to zmienić, a przecież wystarczy kilka kliknięć w opcje baterii. Nie trzeba nawet specjalnie grzebać w ustawieniach, wszystko dostępne jest z poziomu pulpitu.
- Uszkodzone chłodzenie – najgorszy z możliwych scenariuszy zakłada awarię systemu chłodzenia, tzn. nieaktywny wentylator, uszkodzone łożysko wentylatora. Choć czasami diagnoza może wykazać, że aż tak źle nie jest. I o tym jest kolejny punkt.
Otwórz obudowę, wyczyść wentylatory
Dopóki sprzęt jest na gwarancji, wyślij go do serwisu. W starszych urządzeniach bierz sprawy we własne ręce. Odkręć śrubki, podważ pokrywę, potem przyjrzyj się wentylatorom, radiatorom i kratkom wentylacyjnym.
Tam może gromadzić się kurz. Sporo kurzu. Nawet dużo kurzu, który na skutek prawideł elektrostatyczności przylega, wręcz oblepia komponenty. Gdy elementy układu chłodzenia faktycznie pokryte są drobinkami kurzu, sięgnij po:
- sprężone powietrze
- miękki pędzelek
- pęsetę
Powietrze zamknięte pod ciśnieniem w metalowej tubie rozprawi się z kurzem w mgnieniu oka, docierając między łopatki wentylatora i w inne trudnodostępne miejsca. Z pomocą pędzelka wymieciesz większe zanieczyszczenia, np. zbity kurz, co jest zjawiskiem dość częstym. Częstszym niż mogłoby się wydawać. Z kolei pęseta posłuży do wyciągania szczególnie upartych zabrudzeń spomiędzy żeber radiatora albo spomiędzy elementów kratek wentylacyjnych.
Nie sposób rzecz jasna zapobiec migracji pyłków do wnętrza laptopa, da się to jednak w znacznym stopniu ograniczyć. W jaki sposób? Na przykład dbając o czystość w miejscu, w którym laptop najczęściej stoi. On nie zasysa nic innego, jak to, co go otacza. Regularne przetarcie blatu ściereczką na pewno pomoże.
Użytkownicy bardziej zaznajomieni z tajnikami budowy laptopa mogą również rozważyć demontaż całego układu chłodzenia. Po zdjęciu ciepłowodów da się wymienić pastę termoprzewodzącą. Trzeba mieć jednak o tym pojęcie, by nie okazało się, że zmontowany ponownie notebook dziwnym trafem nie działa.
Daj laptopa wyżej – używaj podstawki chłodzącej
Rzecz banalna, niedroga, niewiarygodnie skuteczna. Nie ma tu żadnej magii ani nowatorskich rozwiązań. Mowa o podstawce chłodzącej, która jest niezawodnym wsparciem układu chłodzenia – nieocenionym, gdy temperatury przekraczają 30°C.
Pomyśl – jeśli laptop spoczywa na biurku, między nim a blatem jest rapem kilka milimetrów wolnej przestrzeni. Mało. Co więcej, jest to miejsce w bezpośrednim kontakcie z najgorętszymi częściami notebooka. Nie ma opcji, by znajdujące się tam powietrze nie było nagrzane.
Lecz po dołożeniu podstawki robi się już kilka centymetrów, co sprzyja cyrkulacji powietrza i zapobiega pochłanianiu do wnętrza tego już nagrzanego. W dodatku wentylatory wirujące w szalonym tempie nie zaciągają do środka kurzu i innych drobinek. A jeśli laptop spoczywa na kolanach, bądź zabierasz go do łóżka na seans filmowy, podstawka chłodząca jest pozycją obowiązkową.
W sprzedaży spotkasz wiele modeli – jedne podstawki mają pojedynczy wentylator, inne dwa lub więcej. Część posiada podświetlenie RGB LED, w pozostałych nie występuje. Do zasilania podstawki wystarczy kabel USB podłączony do złącza na jednej z krawędzi laptopa.
Podstawkę chłodzącą polecam gorąco każdemu, bo dzięki niej ekran laptopa jest nieco wyżej. W bardziej ergonomicznym położeniu. Niby kolejna drobnostka, lecz mięśnie pleców i karku po kilku godzinach będą Ci wdzięczne.