Biopunk jakiego nikt się nie spodziewał - recenzja Scorn

Powered by

Kiedy mówimy w dzisiejszych czasach o grach komputerowych pojawia się w dyskursie coraz częściej opinia twierdząca, iż gry są odrębnym tekstem kultury. Twórcy Scorn czyli serbskie Ebb Software przesuwają tę granicę jeszcze dalej w swoim osobliwym dziele jakim jest niewątpliwie Scorn.

Biopunk jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyliście

Z jakim gatunkiem mamy do czynienia w przypadku settingu w jakim osadzony jest serbski Scorn? W ogromnym uproszczeniu mamy do czynienia z biopunkiem połączonym ze splatterpunkiem. To jednak kompletnie nie wyczerpuje tematu świata jaki udało się Serbom wykreować. Architektura gatunku obcych z których wywodzi się protagonista przywodzi początkowo na myśl design architektów – olbrzymów Hansa Rudolfa Gigera i Ridleya Scotta. Szybko dochodzimy jednak do tego, że to jedynie echo dalekiej inspiracji. W trzecim segmencie gry możemy zaobserwować, że cywilizacja ze Scorn to nie tylko “kostna” surowość znana z filmów Scotta. Serbowie z Ebb Software poszli o wiele dalej. Zadali sobie jeszcze większy antropologiczny trud, by uwierzytelnić aspiracje, fetysze i kulturowe fiksacje swojej wyimaginowanej cywilizacji. Niewątpliwie jest to Post Gigerowska wizja, ale nadano w Scorn takie pokłady filozoficznej głębi do jakiej sam Giger nie był w stanie dojść w swoich pracach. U obcych ze Scorn rezonuje jakaś troska, której nie mają nefilimi z filmów Scotta. Rezonuje też o wiele więcej, ale nie będę wam psuł zabawy i sami odkryjecie do jakich nurtów filozofii nawiązuje fabuła Scorn.

Jak napisać świetny scenariusz bez dialogów? Większości producentów cRPG nie mieści się to nawet w głowie, ale specjaliści od narracji z Ebb Software dokonali tej sztuki. Sam przewrotny lub budzący trwogę (wybierzcie co bardziej do was przemawia) fakt, iż obcy nie mają ust jest swego rodzaju manifestem. W grze nie pada ani jedno słowo. Możemy domniemywać, że protagonista wie co robi kiedy obsługuje technologię swojego (?) gatunku. Jeżeli chodzi o dźwięki jakie wydobywa żywa materia wewnątrz trzewi kazamatów obcej architektury to mamy tu do czynienia z ciamkaniem, jękami, stękaniem i cichym zawodzeniem. Technologia obcych oparta jest na biologicznej modyfikacji i wytłumieniu bólu, który je generuje. W tak pokręcony sposób odmieniona, że ciężko mówić o jednym gatunku, a szczątkowe informacje jakich dostarcza fabuła gry dają tylko tyle, że możemy stwierdzić, iż mogło to być społeczeństwo kastowe tudzież mieliśmy do czynienia z wyspecjalizowanymi gildiami. Poszczególne warstwy były tak zmodyfikowane, że ciężko traktować tę cywilizację jako jeden gatunek. Prawdopodobnie u zarania dziejów nim byli.

Jaki los spotkał tę ewidentnie upadłą, wysoce rozwiniętą cywilizację? Z początku myślałem, że chodzi o masowe ludobójstwo, ale im dalej brnąłem w odmęty korytarzy tym mniej prawdopodobne mi się to wydawało. Pewnym było to, że padła ofiarą ataku biologicznego. Pytanie tylko czy zaatakowali nienawidzący jej estetycznego fetyszu sąsiedzi czy też sama zgotowała sobie taki los za bardzo modyfikując własne geny? Tytułowa pogarda to awatar nemezis naszego bohatera. To inna rasa obcych czy może raczej biologiczna rogue AI? Zasadniczo jeżeli Scorn jest przepięknym, wizjonerskim i błyskotliwym artystycznie komentarzem w stosunku do rosnącej popularności biohackingu, a więc niebezpieczeństw z nim związanych to grubiej się nie da uchwycić tej obawy artystycznie. Naprawdę robi to spektakularne wrażenie.

Fabuła gry zostawia otwarte furtki dla wyobraźni. Scenarzyści robią coś odwrotnego od tego do czego przyzwyczaili nas lazy storywriterzy z Netflixa i innych platform streamingowych. W Scorn narratorzy nie stoją nad nami i nie podkreślają czy boldują tego, że coś jest takie, a nie inne i nie podlega innym interpretacjom. Scenarzyści z Ebb Software, którzy postawili na scenariusz bez ani jednego słowa idą w zupełnie odwrotną stronę. Nic nam nie tłumaczą, a co za tym idzie? Możemy odnieść wrażenie jakbyśmy wybrali się do galerii sztuki, a twórcy zostawili nas sam na sam z naszym intelektem. To jest unikalne doświadczenie. W gamedevie rzadko stawia się szalę komercyjnego sukcesu na tak chybotliwym postumencie. Czyni to tę produkcję czymś namacalnie wyjątkowym. Niestety to miecz obosieczny. Widać to po rankingach popularności. Scorn dostaje wyróżnienia, ale nie ma szans z wielkimi narracjami produkcji triple a. Pomimo tego, że paradoksalnie jego własna narracja jest o wiele większa niż tamte i kładzie na łopatki konkurencję.

Spłonki są Organiczne

Gameplay w pierwszej osobie? Jeżeli zakładacie, że skoro to FPP to dostaniecie cały arsenał broni to będziecie sromotnie zawiedzeni. Bronie można policzyć na czterech palcach. Pierwsza to coś w rodzaju młota pneumatycznego, który bywa również kluczem – wajchą. Druga to pistolet, trzecia to strzelba. Z kolei ostatnia to granatnik. Broń palna jest kostno – organiczna. Tak, ciamka gdy ładuje się naboje wyglądające jak larwy jakiegoś egzotycznego owada.

Walka jest tu tylko sporadycznym dodatkiem. O wiele więcej czasu spędzicie na próbach rozwiązywania zagadek związanych z obsługą tej budzącej konsternację, a u niektórych pewnie trwogę technologii będącej wytworem osobliwej cywilizacji. Towarzyszyć wam będzie poczucie alienacji głównego bohatera. Dynamika animacji w tej grze z perspektywy pierwszej osoby jest bardzo płynna, wręcz filmowa. Grafika jest przepiękna, o ile można tak napisać w przypadku tak posępnej wizji jaką jest Scorn.

Oprawa Dźwiękowa

Nie znajdziecie zbyt wiele oprócz dźwięku wiatru targającego nekropoliami, które przyjdzie wam odwiedzić. Oczywiście są jeszcze dźwięki pochodzenia biologicznego o których wspomniałem wcześniej. Nie znajdziecie soundtracku do tej gry, bo trupi minimalizm jaki zakłada narracja Ebb Software obył się bez niej. Taka postawa sama w sobie jest czymś osobliwie egzotycznym. Docenicie ciszę.

Post Lovecraft, Post Giger, Post Beksiński, Post Hellraiser, Post Pandorum

Daję tej grze maksymalną ocenę ponieważ jestem zdania, że to szalenie niekomercyjne i odważne założenie kreatywne. Mam na myśli stworzenie gry, która jest w zasadzie interaktywną instalacją artystyczną. Karkołomnym, a może raczej heroicznym aktem jest metodyka zmuszania gamerskiego audytorium do samodzielnej refleksji na temat settingu w jakim się znaleźli. Przy czym dozowanie informacji w tak lakoniczny sposób jest samo w sobie majstersztykiem narracji. Ponadto, tak na zupełnym marginesie należy napisać, że ta gra pod względem wizualnym i konceptualnym jest najzwyklejszym w świecie dziełem sztuki. Wyprawa w odmęty Scorn to bad trip o którym długo nie zapomnicie. Refleksje jakie spłyną na was po ukończeniu gry sprawią, że pamięć raczej nigdy ich nie zatrze. Najlepsze filmy i inne teksty kultury zostawiają nas w takim stanie. Zdarza się to niezwykle rzadko.

Ocena: 10/10

Więcej z tej kategorii