Dlaczego Cieszę się, że Microsoft kupił Bethesdę

Powered by

Microsoft sfinalizował transakcję przechwytującą ZeniMax Media. Niewtajemniczonym spieszę wytłumaczyć, iż jest to grupa kapitałowa będąca właścicielem praw do takich marek jak Doom czy Fallout. Transakcja obejmowała kwotę w wysokości siedmiu i pół biliona dolarów.

To oczywiście mały, ale znaczący epizod w wojnie między Microsoft, a Sony. To bardziej zimna wojna odkąd Sony zdecydowało, że exclusive’y na Playstation będą trafiać również na PC. Przejawy wojny o której piszę bywają naprawdę groteskowe i często odwołują się do praw posiadanych przez jedną z korporacji. Jednym z jaskrawych (i najbardziej groteskowych) przykładów był przez długi czas brak grywalnej postaci Spider Mana w Avengers Endgame na Xboxa. Wykwity tej podjazdowej wojny widać najczęściej w podejściu do exclusive’ów. Red Dead Redemption 2 ma nieco gorszą grafikę i animację na nowej generacji konsolach Microsoft niż na przedostatniej generacji Playstation (sic!).

W przypadku Bethesdy czynnik determinujący wyścig zbrojeń opiera się na liczeniu szabli lub dosłownie – stajni. Deal obejmuje podstudia Bethesdy takie jak deweloperzy popularnego Dishonored, czyli studia Arkane. Ponadto producentów Wolfenstein czyli MachineGames, związanych z Doom id Software i The Evil Within studio Tango Gameworks. Wraz zakupem grupy ZeniMax Media Microsoft zagwarantował sobie dwadzieścia trzy studia, które w przyszłości produkować będą exclusive’y na konsolę Xbox. Przy czym Sony ma tylko trzynaście studiów produkujących exclusive’y na Playstation.

Ważnym aspektem tej transakcji jest wzmocnienie katalogu gier usługi Game Pass na konsolach Xbox. Ta platforma streamingowa będąca biblioteką gier z płatną subskrypcją jest prawdziwym hitem w dziedzinie szeroko pojętego gamingu. Usługa, która przy drożejących cenach gier na konsole (te same pozycje na konsole są ponad dwa razy droższe niż ich odpowiedniki na PC) sprawia, że granie na Xbox staje się konkurencyjne zarówno w stosunku do użytkowania PC jak i oczywiście Playstation.

Kiedy myślimy o grupie kapitałowej w której najbardziej istotnym członem jest Bethesda do głowy przychodzą najpierw tytuły takie jak tasiemcowe serie pokroju Elder Scrolls czy Fallout. Pojawiają się też prawa do takich tytułów jak Quake, Doom czy Wolfenstein. Z tyłu głowy należy mieć również aktualne prace nad superprodukcją z gatunku cRPG w settingu science fiction. Mowa oczywiście o Starfield.

Czasem zdarza się jednak tak, że serwisy dziennikarstwa gamingowego mylą porządek rzeczy względem franczyzy Fallout. Przydarza się to nawet dużym graczom w zakresie zachodnich mediów gamingowych. Bethesda nie jest macierzą tej marki. Stworzyły ją byty takie jak Interplay i Black Isle Studios. Pierwsze dwie części, które oparte były na silniku umieszczonym w rzucie izometrycznym były związane z tym studiami, a nie z Bethesdą. Korporacja z Maryland nie miała jeszcze wtedy praw do marki. Bethesda wydawała kolejne Fallouty począwszy od trzeciej części. Co zabawne ludzie związani z pierwszymi dwoma częściami gry zrobili na zlecenie Bethesdy najlepszego Fallouta od czasów jedynki i dwójki. Innymi słowy Bethesda wielokrotnie udowodniła, że nie umie w Fallout. Nowe produkcje po przejęciu marki przez Bethesdę były bezdennie nudne w aspekcie fabularnym (walka oczywiście dawała radę, ale przecież nie w tym rzecz w tej franczyzie). Plot twisty, poboczne i główne wątki w ogóle nie porywały, a wręcz raziły swoją storytellingową miałkością. Apogeum tego azymutu mogliśmy spostrzec w Fallout 76’, który jest fatalnym cRPG i słabym MMORPG. Walka wygląda jednak całkiem nieźle i metodyka ZeniMax zaczęła stawiać jedynie na ten aspekt franczyzy. Bethesda dostała gotowe produkty w settingu (mam na myśli retropostapokaliptyczny świat z jego produktami, półproduktami, fiftisowym dizajnem i bestiariuszem). Jedyne co była w stanie zrobić z nich to tylko pustawe makiety z dykty do swoich sandboxów. Co zasadniczo nie wróży dobrze wspomnianemu wcześniej Starfieldowi. A precyzyjniej immersji settingu i fabule.

Co w związku z tym, że fallouty Bethesdy nie dorastają do pięt falloutom Interplay/Black Isle? Przecież to te pierwsze zbudowały popularność marki. Jednakże Bethesda stara się tworzyć nieco inną narrację. Możemy spokojnie założyć, że serial na kanwie franczyzy produkowany dla Amazon Prime będzie opierał się w większym stopniu na wydarzeniach kanonicznych dla falloutów Bethesdy. Zdjęcia robione są w Stanie Nowy Jork i Utah, ale to jeszcze o niczym nie świadczy.

Co jednak z samym przejęciem Microsofta? Microsoft posiada już Obsidian, który zawiera część ekipy odpowiadającej za New Vegas i grę będącą retro sci – fi adaptacją falloutowych prawideł (Outer Worlds). Może to tylko pobożne życzenia, ale fandomowi marzy się jakiś wewnętrzny transfer po zakupie Bethesdy albo kolabo wewnątrz struktur jednego bytu ekonomicznego. Fani pierwszej i drugiej części chcieliby powrotu do błyskotliwych twistów w stylu jedynki, dwójki i New Vegas. Z doniesień prasowych wynika, że możemy na to liczyć w przypadku serialu. Walton Goggins znany z serialu Justified i Nienawistnej Ósemki Tarantino ma zagrać ghoula, będącego jedną z głównych postaci. Poza tym w obsadzie jest jeszcze Kyle MacLachnan, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Może jednak fabuła w ogóle nie będzie pokrywać się z fabułą gier Bethesdy. Czas pokaże czy korporacja z Maryland samolubnie trzyma łapczywie przejętą franczyzę i buduje narrację podług stajennej dulszczyzny. Na razie nic w tej sprawie nie wiadomo i historia opowiedziana w serialu może równie dobrze luźno korzystać z settingu całej franczyzy. Obejmującego klamrą całą chronologię wydarzeń ponieważ ghoule nie umierają ze starości. Innymi słowy Goggins może być obecny w wydarzeniach z jedynki jak i na stripie New Vegas, który z tego co się orientuje jest najdalej wysuniętym w przyszłość elementem chronologii settingu. Porzućmy jednak rozkminki z rodzaju “na pewno gra Harolda”. Postać Gogginsa raczej nie skończy jako drzewo. Jeżeli jednak Kyle MacLachlan grałby Harolda z retrospekcjami z przeszłości opowiadanymi głównej postaci (Gogginsowi) już jako drzewo w 2277 roku to byłby to fabularny sztos.

Fallout to jeden z fundamentów ZeniMax (a nie odwrotnie), a teraz istotny filar Microsoft. Wszyscy jesteście skrycie napaleni na apokalipsę jak to sformułował Slavoj Zizek. Może fani widzą w tym przejęciu szansę na revival ich ulubionej franczyzy. Może to tylko mrzonka, wishful thinking i do żadnej współpracy między Bethesdą, a Obsidianem nie dojdzie. Potężna franczyza to jednak nie wszystko. Microsoft obok wszystkich legendarnych strzelanek first person perspective (Doom, Quake, Wolfenstein) kupił kolejny kamień milowy, prawdziwy monolit fantasy. Mam na myśli serię Elder Scrolls z jej stosunkowo nietuzinkowym settingiem i ekstrawaganckimi niuansami jego kanonu.

Tu dochodzimy do rzeczy, którą trzeba powiedzieć, a precyzyjniej – napisać. Granie exclusive’ami przez Microsoft dopiero się zacznie. Starsze produkcje sprzed merge’u i te, które są w trakcie realizacji będą multiplatformowe w starym stylu. PC, Xbox, Playstation. Wojna między Microsoft, a Playstation przybiera nowego oblicza. Żeby zapewnić sobie zysk i nie być zmarginalizowanym Sony jakiś czas temu zdecydowało, że exclusive’y na Playstation pojawiać się będą również na PC. Założyć można, że bez zwyczajowego przeciągania i opóźnień (vide casus Red Dead Redemption 2). Komputery osobiste są więc gruntem neutralnym w ramach tej wojny. Tortem na tyle lukratywnym i pojemnym, iż dającym miejsce przy stole obu bytom ekonomicznym. 

Co widać gołym okiem? Fakt, że to na rynku konsol toczy się wojna na noże. Exclusive’y na Xboxa to kwestia czasu. Probabilistyczna wizja potencjalnej współpracy Bethesdy z Obsidianem jest to tylko jeden aspekt, który mnie osobiście cieszy. W ubiegłym roku przeczuwałem, że czarnym koniem tego wyścigu będzie Xbox. Usługa Game Pass to był prawdziwy nomen, omen game changer. Nowa konsola Microsoft prezentowała się również lepiej wizualnie od najnowszej generacji konsoli Sony. Nie o design się przecież jednak rozchodzi. Rynek konsol jest rozdarty. Jak to zwykle na wojnie obrywają niewinni cywile. W tym przypadku kieszenie klientów. Jako długoletni użytkownik ps4 posiadający doń imponującą bibliotekę tytułów z żalem wybrałem nową konsolę Microsofta. Wsteczna kompatybilność ps5 to nie był czynnik, który był w stanie utrzymać mnie w szeregach klientów Sony. Statystyczny Polak nie pokusi się na kupno obu konsol. Pecet z kolei wymaga nieustannej modernizacji. Gry do niego są na zachętę tańsze. Obie korporacje zawisły nad rynkiem gamingowym i grają kieszeniami swoich klientów. Na chwilę obecną Microsoft wydaje się mieć jakąś wizję. Nowa część Knight of the Old Republic jako exclusive na najnowszej generacji Xboxa? To może być rzeczywistość.

Złośliwi mogą powiedzieć, że wizja taka jak fiaska kolejnych przepoczwarzeń Windowsa, ale przytyki tu nic nie zmienią. Użytkownicy MaCa tak czy siak nie używają go do gier. Microsoft wykonał istotny ruch. Jeżeli jesteście fanami cRPG i turowych strategii, a nie chcecie ciągle ładować hajsu w waszego pieca to najrozsądniejszym wyborem dla was będzie zapewne Xbox.

Więcej z tej kategorii