Manor Lords - gra wyprodukowana przez Slavic Magic święci triumfy statystyk według Steam. Sprawdzamy dla was czy warto sięgnąć po dzieło polskiego studia.
Jedyny plot to plot rozwoju budynków
Fabuły w produkcji polskiego studia Slavic Magic nie uświadczycie. Jedyny plot to drzewko rozwoju budynków, a przecież to żaden scenariusz. Kampanii w klasycznym wydaniu do jakiego przyzwyczajono nas w przeszłości gatunku RTS również nie uświadczycie. Co za tym idzie żadnych dialogów i plot twistów, które umilą wam wasze geopolityczne sukcesy w obrębie wygenerowanego świata gry. Czy to minus tej produkcji? Jak najbardziej.
Grafika, mechaniki, oprawa dźwiękowa
Czy gra bez fabuły broni się sama? W tym wypadku tzw. “miodność” rozgrywki broni się sama. Brak celu poza dominacją doskwiera. Podobnie jak brak fabularnej gratyfikacji za kolejne osiągnięcia.
Manor Lords to RTS z opcją oglądania tytułowych włości z perspektywy trzeciej osoby. Biegamy po zbudowanej przez nas osadzie ubranym w pstrokaty strój notabla jegomościem.
Wyobraźcie sobie taką opcję we Frostpunku – to byłby hit.
Mechaniki niby nie są niczym szczególnie odkrywczym, ale niuanse rozwoju naszej średniowiecznej cywilizacji potrafią przykuć uwagę swoim zniuansowaniem. Także ekonomia jest na bardzo fajnym i interesującym pułapie. Gąszcz ilości opcji ekonomii naprawdę sprawia masę frajdy. To najmocniejsze elementy gry, bo wojna i walki nieszczególnie przypadły mi do gustu. Ślamazarność jednostek i ganianie się z uciekającymi łucznikami trochę wybija z immersji. Doprowadzeni kilkakrotnie do ucieczki poprzez złamanie morali powinni ginąć od ciosów w plecy. Twórcy powinni brać przykład z takich klasycznych pozycji jak Warhammer: Dark Omen. Walka w Manor Lords przypomina tę z wymienionej przeze mnie produkcji, ale brakuje przycisku szarży, który sprawiłby, że goniąca ich piechota mogłaby stratować uciekających uderzeniem na ich tyły. Niestety rozwiązania mechanik złamania morali i ucieczki z Manor Lords są nieporozumieniem.
Grafika i menu rozwoju okraszone jest średniowiecznymi rytami co jest ostatnio fajnym trendem. Cieszą oko te artworki robione na dzieła z epoki ciemnych wieków. Grafika kamery z góry jest ok. Sama budowa miasta przywodzi mi klasycznych dla rodzimego gamedevu Polan. Oczywiście przy zachowaniu poprawnie wysokich możliwości graficznych dzisiejszych produkcji. Grafika Manor Lords im bliżej ziemi (z perspektywy kamery) tym lepiej się prezentuje. Znak czasów.
Soundtrack do Manor Lords to poważna sprawa. Sporo smyczkowych instrumentów żeby wciągnąć użytkowników w średniowieczny ambience gry. Piękne przedsięwzięcie. Duży plus w kontekście produkcji bez gargantuicznego budżetu. Lira czy inne ludyczne instrumenty z myszką robią w grze świetną robotę. Cieszy fakt, że postawiono na ekspresję i improwizację zatrudnionych artystów zamiast trzymania się standardów. Innymi słowy to często autorskie piosenki, które powstały dziś, a nie klasyczne pozycje. Udało się ująć ludowego ducha i nadać rozbudowie flow pracującej, średniowiecznej społeczności (albo przynajmniej jego uromatycznioną przez optykę dzisiejszego człowieka namiastkę).
Strategia nie tylko dla Socjologów Wsi!
Stwierdzenie, że Manor Lords to współczesna odpowiedź na serię Settlers byłoby raczej tezą kogoś o złej woli. Manor Lords to gra, która miałaby jeszcze większy potencjał gdyby osadzono ją w settingu low fantasy tak jak wspaniałe i przez rzesze fanów doceniane Wartales. Coś z wsobnego klimatu tej produkcji jest obecne na mapach Manor Lords. Szkoda, że nie pociągnięto tematu fabuły, który mógłby pogłębić immersję.
Manor Lords to produkcja ze świetną ekonomią i topografią budowy osiedli. Niestety mechaniki bitew trochę kuleją. Opcja z bieganiem po naszej osadzie jest fajna, ale jak popatrzymy na to co można robić w stworzonym również na terenie Polski Bellwright to zbieramy szczękę z podłogi. Manor Lords przy Bellwright blednie w kategorii symulatora budowy osady. To jednak zupełnie inne gry choć prawdopodobnie przyciągną różnych, ale także tych samych odbiorców. Warto sprawdzić obie produkcje, ale ja osobiście wybrałbym Bellwright.