Fizyczna antropomorfizacja robotów jest powszechna zarówno w świecie fikcyjnym jak i realnym. W filmach nadanie cech ludzkich mechanicznym bohaterom ułatwia widzowi nawiązanie emocjonalnej relacji z daną postacią. Zależnie od stopnia podobieństwa, zobaczymy na ekranie metalową sylwetkę z rozstawem kończyn typowym dla ludzkiego lub inteligentną istotę o własnej mimice i charakterze.
Inżynierowie projektujący roboty w realnym świecie także dbają o przyjazny wygląd swoich maszyn. W tym kontekście humanoidalność ma nie tylko wymiar estetyczny – to również praktyczna potrzeba. Robot, który przypomina człowieka, łatwiej poradzi sobie w przestrzeni zaprojektowanej dla ludzi. Dodatkowo, jego ruchy będą dla człowieka bardziej przewidywalne i intuicyjne. Ale co, jeśli wygląd maszyny za bardzo zbliży się do ludzkiego?
Bukimi No Tani, czyli uncanny valley według Masahiro Mori
Masahiro Mori twierdzi, że wówczas zaufanie i sympatia do takiego robota drastycznie spadnie. W swoim eseju z 1970 roku japoński robotyk opisał zjawisko nazwane przez niego Bukimi No Tani, co dosłownie przetłumaczymy jako uncanny valley. „Dolina” odnosi się tu do charakterystycznego spadku sympatii na wykresie zależności między stopniem antropomorfizacji robota a emocjami, jakie wywołuje u człowieka. Kiedy podobieństwo do człowieka przekroczy około 75%, wykres gwałtownie opada – powstaje niepokojąca dolina.

Emocje, ruch i ewolucyjny lęk
Duży wpływ na nasze emocje podczas obcowania z konstruowanym na kształt człowieka tworem ma również ruch – lub jego brak. Statyczny obiekt trudniej wzbudzi silne emocje. Jednak kiedy zyska mimikę, możliwość chodzenia czy gestykulacji, reakcje ludzi – zarówno pozytywne, jak i negatywne – stają się znacznie intensywniejsze.
Sam Masahiro Mori nie jest pewien, skąd wynika osobliwy lęk przed zbyt prawdziwą sztucznością. Sugeruje jednak, że może być to element instynktu samozachowawczego. To coś w rodzaju ewolucyjnej nieufności wobec ukrytych zagrożeń – jak lęk przed ciemnością, który miał chronić naszych przodków przed drapieżnikami czającymi się poza światłem ognia.
Tysiące lat temu bowiem, ogień był nie tylko źródłem ciepła, ale również bezpieczeństwa. Spoglądając w spowitą mrokiem przestrzeń poza granicą blasku ogniska, nasi przodkowie nie mogli mieć pewności czy nie czai się tam drapieżnik gotowy do ataku. Obecnie, zwierzęta nie są raczej powszechnym zagrożeniem dla ludzi, jednak w naszej naturze zakorzeniły się resztki dawnych obaw.
Jak tworzyć roboty, które nie straszą?
Masahiro Mori daje prosty sposób na uniknięcie ryzyka tworzenia niepokojących robotów. Wystarczy po prostu zrezygnować z odwzorowywania ludzkiego wyglądu. Za przykład podaje on “żałośnie wyglądającą” realistyczną protezę ręki. Czemu nie mogłaby ona przyjąć ciekawej formy stylowego ramienia, zamiast dążyć do nieosiągalnej perfekcji w odwzorowaniu ludzkich części ciała? W podobną stronę idzie Tesla ze swoim Optimusem. Jest to mechaniczny asystent dostosowany do wykonywania niebezpiecznych czy nudnych zadań odciążając tym samym człowieka.

Jeżeli ma on trafić do sprzedaży wypadałoby, żeby klient czuł się komfortowo ze swoim nabytkiem. Z tego powodu firma z ludzkich cech zdecydowała się zachować jedynie sylwetkę oraz sposób poruszania się. Jest to konieczne do skutecznego funkcjonowania w środowisku przystosowanym do człowieka. W kwestii zewnętrznego wyglądu Optimus pozostaje w obszarze stereotypowego futurystycznego designu. Obłe kształty oraz kolorystyka czerni i bieli nie budzą żadnych silnych emocji, a co za tym idzie, również żadnych specjalnie negatywnych.
Gdy robot staje się zbyt ludzki – przypadek Realbotix
Odmienne (jak sama nazwa wskazuje) podejście ma Realbotix. Swoje najnowsze projekty firma zaprezentowała na niedawnych targach CES 2025. Odwiedzający zobaczyli tam podręcznikową definicję uncanny valley. Mimika, wygląd, sylwetka, mowa oraz ruchy robotów oparte są na ludzkich odpowiednikach, jednak żadna z tych cecha nie odwzorowuje człowieka w stu procentach. Dodano nawet średnio udane gesty, takie jak przeczesanie włosów palcami, co niestety czyni całość co najmniej karykaturalną.

Dlaczego najbardziej lubimy… nieludzkie maszyny?
Nie bez powodu najbardziej sympatyczne filmowe maszyny to np. R2D2, WALL-E czy TARS z Interstellar. Wspólną ich cechą jest wygląd zupełnie odmienny od ludzkiego. Pomimo ogromnego postępu technologicznego, wciąż jesteśmy za daleko od stworzenia robota, który w pełni odwzoruje człowieka. Może to nawet lepiej. Póki co chyba wypada posłuchać wskazówki Masahiro Mori i robić roboty w kształcie robotów.