Kandydat na Grę Roku? Recenzja Baldur's Gate 3

Powered by

Dużo się mówi w środowisku około gamingowym o Baldur’s Gate 3. Najpierw pojawiła się fala krytyki z różnych stron. Mnóstwo devów narzekało, że to nie może być nowy standard branży. Mówili o tym, że gra jest zbyt dopracowana. Teraz pojawia się mnóstwo głosów traktujących o tym, że to wspaniała gra i przykład dla branży jak gry powinny wyglądać. Sprawdzamy dla was po której stronie leży najwięcej (obiektywnej) racji.

Statystyki

Do zrozumienia skali zjawiska jakim była premiera Baldur’s Gate 3 potrzebujemy statystyk. W pewną sierpniową niedzielę na platformie Steam Baldur’s Gate 3 osiągnął dziewiąty w rankingu tej usługi peak użytkowników. Osiemset czternaście tysięcy i sześćset sześćdziesiąt sześć użytkowników było na raz zalogowanych i grało w grę od Larian Studios. To ogromny wynik dla płatnej gry single player. Zazwyczaj wysoko w rankingu są gry free to play (z mikrotransakcjami). BG 3 plasuje się więc obok takich hitów jak Cyberpunk 2077, Elder Ring czy Hogwarts Legacy. Zważywszy na hype jaki jest budowany wobec nowej produkcji Bethesdy Starfield dołączył tam na chwilę, ale szybko spadł. Prawdopodobnie duży wpływ na te statystyki ma dostęp do gry w usłudze Game Pass, ale nie oszukujmy się dzieło Bethesdy blaknie i wypada tragicznie na tle BG 3 czy DLC Cyberpunk 2077 pod tytułem Phantom Liberty. Fani cRPG sięgają po bardziej treściwe produkcje.

Setting a Mechaniki

Większość adaptacji stołowych gier RPG to adaptacje. Tu mamy do czynienia z ekranizacją z braku bardziej adekwatnego słowa. Nie da się oddzielić mechanik od settingu są tylko opcje, które modyfikują nieco rozgrywkę. Adaptacja daje sobie pole do odstępstw od oryginalnego systemu. W przypadku Baldur’s Gate mamy więc do czynienia z pełną implementacją mechanik. Najbliżej był chyba do tej pory Vampire: The Masquerade – Bloodlines. Tam trochę uproszczono pewne rzeczy, ale było bardzo blisko pełnej implementacji. W Cyberpunka 2020 grałem dosłownie kilka sesji (jedynie jako gracz), a więc nie wypowiem się jak blisko pełnej implementacji zasad stołowych było w przypadku Cyberpunk 2077. Czuwali nad tym twórcy tabletop, a więc jakiś wpływ to miało.

Wróćmy jednak do Baldur’s Gate 3. Żaden poziom immersji w grze komputerowej nie równa się dobrze poprowadzonej przygodzie tabletop RPG. Nie tylko dlatego, że ograniczeniem jest jedynie wyobraźnia Mistrza Gry i Bohaterów Gry. W ekranizacji możemy posiłkować się tylko mechanikami, settingiem i wartościami dodanymi jakim są kreatywność i storytellingowe skille scenarzystów. Czynnikiem X w stołowych RPG są inni gracze. Baldur’s Gate 3 idzie więc dalej i daje opcję multiplayer do tej totalnie skrojonej pod single player gry.

Zmora dzisiejszej branży to w równym stopniu zmora Baldur’s Gate 3

Mam znajomego z którym sklejam piątkę na siłowni i zazwyczaj gadamy o grach. Chłopak z premedytacją zabiera się za gry rok po premierze. Nie wcześniej. Standardy branży są takie, a nie inne w dzisiejszych czasach. Za grę niestety najlepiej brać się kiedy wyjdzie dostateczna ilość łat. Trochę tak jakby istniała niepisana karencja, że release date to tylko deadline. Gry są coraz większe to fakt z którym nikt nie zamierza dyskutować. Kiedy zaczniecie ściągać taką paczkę danych jaką jest Baldur’s Gate 3 to zrozumiecie o czym piszę. Zerknijcie wtedy na liczby. 

Tu właśnie zaczyna się problem. Wielkość zapisów gry. To jest jasne, że gra z rzutami kostką będzie pełna save scummingu. Dajcie ludziom grać jak chcą pod pierzyną (w domu). Chcecie realizmu i pełnego wzięcia odpowiedzialności za rzut kostką? To zagrajcie wreszcie ze znajomymi w tradycyjne RPG. Nie musicie nawet wychodzić z domu. Możecie to zrobić za pośrednictwem Roll20 albo Discorda czy Foundry.

Niestety save scumming crashuje grę. Save’y trzeba nadpisywać i kasować ponieważ ważą tyle, że laggują grę. Gra się crashuje i w internecie znajdziecie całą litanię na ten temat. Znajdziecie też porady jak zminimalizować te objawy. Buildy są niestabilne i wymagają patchy. Zachwyty jednak nie opadają ponieważ gra jest w miarę stabilna przez pierwsze dwa akty. Gorzej zaczyna być dopiero w samym mieście, które wcale aż tak wypełnione po brzegi nie jest. Lepiej niż w pustym Novigradzie, ale i tak pojawiają się głosy, że można to było zrobić jeszcze ciekawiej. Zakończenia side questów towarzyszy są takie sobie albo poprawne.

Wróćmy jednak do stabilności buildów i optymalizacji. Gra jest dopracowana technicznie i pod względem questów bardzo misternie utkana do momentu opuszczenia Rivington. To jest zagranie, które obserwowaliśmy w trzeciej części Wiedźmina. Po dotarciu do Novigradu zaczęło się robić nudno. W BG 3 jest co prawda ciekawiej, ale nie zmienia to faktu, że czuć, że zaczyna się lepienie po łebkach. W tym miejscu znowu trzeba mieć na uwadze, że robienie gier jest coraz bardziej skomplikowane ze względu na skomplikowane silniki łączące animacje z grafiką. Tu jednak nie chodzi tylko o silnik i bugi, ale o pieczołowitość w snuciu fabuły. Dopracowanie gry do trzeciego aktu to jest pr stunt. To case Witcher 3: Wild Hunt. Casus Cyberpunka 2077 znają wszyscy, którzy obserwują fluktuacje w branży. Larian umiejętnie ominął falę krytyki, ale gra pomimo, że bardzo dopracowana cały czas nie jest gotowym produktem. Dlatego część konsumentów przyjmuje strategię kupna gry rok po premierze. Niestety tak jest, że tak duże produkcje jak Baldur’s Gate 3 są papierkiem lakmusowym relacji developerów, konsumentów i prosumentów.

Rewelacja czy Arcydzieło?

Baldur’s Gate 3 jest grą rewelacyjną, ale czy jest arcydziełem jak wiele opiniotwórczych osób w branży twierdzi? Głosy krytyki, że standard nie może być tak wysoki albo Himalaje zachwytu nad tą grą mijają się z prawdą. BG 3 jest grą wybitną w dwóch pierwszych aktach. Nie jest arcydziełem, bo groteska i turpizm Velen i czarownic z Bagien podrasowany kilkoma innymi elementami znanymi z popkultury (szpitalne siostry z Silent Hill) w rodzinnej mieścinie Ketherica Thorma to jednak dalekie echa remiksu. Pierwszy akt jest bardzo fajny, ale to podrasowane bezpieczne wody do których przyzwyczaiły nas takie produkcje jak Icewind Dale czy Pillars of Eternity. Wizualnie przepiękny BG 3 dowozi bliższą stołowej mechanikę co stanowi nową świeżość. Fenomenalne cutscenki dialogowe (które zbyt często wieszają grę na Vulkanie, a śmigają na DirectX 11). Z kolei sama rozgrywka (walka i eksploracja) z mojego doświadczenia wydaje się bardziej stabilna na Vulkanie. 

Przebiśniegiem na pewno jest fakt, że Baldur’s Gate 3 to powrót do standardów premiery Witcher 3. W miarę gotowa gra została przekazana w ręce użytkowników. To lepiej niż gorzej. To więcej niż to do czego aktualnie przyzwyczaja nas branża. Racjonalnie myślący gracze biorą pod uwagę fakt, że coraz ciężej robić gry, a paczki danych są coraz większe. Coraz więcej elementów, które mogą się wysypać. Czy jednak powinno to studzić opinie? Czy powinno to przyzwyczajać do niskich standardów produkcji w dniu premiery? Larum z różnych stron deweloperskiej sceny, że to standard nie do wykonania chociażby dla małych studiów? Może to sygnał żeby robić gry mniejsze i bardziej treściwe? Dungeons & Dragons jest dla RPG tym czym McDonald’s jest dla fast foodu. Możliwe, że komputerowa ekranizacja najbardziej popularnego system tabletop RPG jest sygnałem do tego żeby wiernie implementować mechaniki, ale sięgnąć również do mniej eksploatowanych settingów stołowych systemów.

Pojawiają się również głosy mówiące o tym, że kreatywna swoboda Larian, która zaowocowała sukcesem wynika z tego, że firma nie znajduje się na giełdzie. Innymi słowy nie ma parcia ze strony inwestorów i udziałowców. Casus Baldur’s Gate 3 to tak jak wspomniałem papierek lakmusowy dzisiejszej kondycji branży gier komputerowych. Ciężko pisać o tym co robi dziś w miarę sumiennie skonstruowana produkcja gdyż wywołuje popłoch, lament i zgrzytanie zębów. Nie wiadomo czy płakać czy się śmiać. Sami musicie ocenić.

Ocena: 9/10

Więcej z tej kategorii