Ma 140 tysięcy obserwujących na Instagramie, milionowe zyski ze współprac i tysiące zakochanych w niej nastolatków. (Nie)stety – nie istnieje. Dla biznesu i przemysłu rozrywkowego to jej najważniejszy atut.
Rozy jest wirtualną influencerką z Korei Południowej. Na pozór jest typową gwiazdą Instagrama – podróżuje, robi zdjęcia, podpisuje kolejne współprace, kocha sport i modę. Zawsze w nienagannym makijażu i perfekcyjnym outficie. Kochają się w niej tysiące nastolatków z Instagrama, uważając za „najsłodszą istotę na Ziemi”. Przez kilka miesięcy od jej wykreowania fani Rozy nie mieli świadomości, że jest postacią wirtualną. Jej awatar zaprojektowała firma Sidus Studio X, która specjalizuje się w tworzeniu reklam, animacji i postaci filmowych. 22-letnia Rozy powstała w sierpniu 2020 roku przy użyciu technologii CGI (obrazy generowane komputerowo) i wygenerowano dla niej aż 800 zróżnicowanych schematów gestów i mimiki, przez co tak trudno było zauważyć, że nie jest realną postacią. Jest w stanie „zrobić wszystko, czego ludzie nie mogą… w najbardziej ludzkiej formie”, możemy przeczytać na stronie internetowej Sidus Studio X.
Rozy jest nie tylko influencerką, ale również modelką i piosenkarką – niedawno zdążyła wydać singiel, który ma już ponad milion odsłon. A w planach jest również uczynienie z niej aktorki i twórczyni marki kosmetycznej.
W styczniu 2022 Baik Seung-yup, CEO Sidus Studio X poinformował: „W tym roku spodziewamy się, że z łatwością osiągniemy ponad dwa miliardy koreańskich wonów (około 1,52 miliona dolarów) zysku, tylko z Rozy”. Do współpracy z wirtualną influencerką zgłaszają się także luksusowe marki, jak np. Chanel i Hermes. A także… firmy ubezpieczeniowe i banki, którym współpraca z Rozy niezwykle odświeżyła wizerunek.
Rozy (i jej podobne wirtualne influencerki i influencerzy) to influencerka idealna dla biznesowych partnerów. Przewidywalna, programowalna, zawsze wypoczęta i chętna do współpracy, bez wszystkich ludzkich słabości, które nierzadko w świecie show-biz kończą się skandalami rzutującymi na wizerunek współpracujących z nią marek. Idea wirtualnych influencerów przebija się dzięki temu coraz mocniej do świata reklam i biznesu, szczególnie w takich krajach np. Korea Południowa, ale i USA. Przemysł rozrywkowy w Korei Południowej jest jednym z takich rynków, na którym wirtualni influencerzy stanowią ostrą konkurencję dla influencerów-ludzi. Koreańscy idole popu, aktorzy i aktorki są szalenie popularni, ale ich wirtualni konkurenci stają się lepszą opcją, ponieważ nie są skrępowani sztywnymi grafikami i ograniczeniami przestrzenno-czasowymi. Oraz, co kluczowe w świecie kochającym wieczną młodość, nigdy się nie zestarzeją, a ich „ciała” nie zmienią. Pozwala to planować kampanie nie tylko na miesiące, ale i lata. Można ich też zaprogramować pod dowolną grupę odbiorców i potem, w zależności od zmiany trendów, dowolnie „aktualizować”, mając nad tym pełną kontrolę.
Rozy nie przekona oczywiście wszystkich i zapewne nie trafi do starszych pokoleń (choć pochodząca także z Korei firma detaliczna Lotte Home Shopping ma w planach stworzenie wirtualnych influencerów pod grupy 40- i 60-letnich klientów). Eksperci twierdzą jednak, że ich popularność wśród młodszych Koreańczyków, cyfrowych tubylców, którzy spędzają większość swojego życia online, będzie tylko rosła.
Bo fanom Rozy, takim jak np. 23-letnia Lee Na-kyoung z Incheon, zupełnie nie przeszkadza „przyjaźń” z awatarem. Lee zaczęła śledzić Rozy około dwa lata temu, myśląc początkowo, że obserwuje prawdziwą osobę. Rozy niekiedy komentowała także posty Lee i tak rozkwitła wirtualna „przyjaźń”, która przetrwała nawet po tym jak ogłoszono, że Rozy jest awatarem. „Porozumiewałyśmy się jak przyjaciółki i czułam się z nią komfortowo, więc nie myślę o niej jako o sztucznej inteligencji, ale o prawdziwej przyjaciółce” – powiedziała szczerze Lee i dodała: „Uwielbiam treści Rozy. Jest tak ładna, że nie mogę uwierzyć, że jest sztuczną inteligencją”.
Baik Seung-yup zauważa, że większość fanów nie spotyka osobiście prawdziwych celebrytów, tylko widzi ich wyłącznie na ekranach smartfonów. Jego zdaniem nie ma więc dużej różnicy między wirtualnymi a prawdziwymi celebrytami.
Nad swoim istnieniem zdaje się jednak zastanawiać sama Rozy, śpiewając w refrenie swojego pierwszego singla: „Who Am I”.