Skrzętnie wijemy sobie biurowe gniazdka, tworząc miłą dla oka, ergonomiczną oraz praktycznie zorganizowaną przestrzeń. Tylko te przewody… Ten od zasilania laptopa, ten od myszki, te cztery od monitorów i jeszcze jeden od klawiatury. Zapomniałbym, jest jeszcze RJ-45 od internetu. Pora to zredukować z pomocą bezprzewodowej stacji dokującej.
Ile jest prawdy w bezprzewodowości stacji, która ma tyle portów?
To nie jest do końca tak, że stacja Dell WLD15 WiGig została doszczętnie odarta z okablowania i łączy się z laptopem oraz akcesoriami przy wykorzystaniu futurystycznej technologii do przesyłania elektronicznych impulsów między urządzeniami.
Takie podejście byłoby zbyt daleko idącą tezą, która w dodatku nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Zacznijmy od tego, że sama stacja korzysta z zasilacza, a jego nie sposób podłączyć w inny sposób niż tylko kablem. Ok, na upartego mamy ładowanie indukcyjne, lecz w mojej ocenie jest tylko półśrodkiem. Indukcja nie zachodzi poprzez pobieranie elektronów z powietrza – ładowarka i tak jest podpięta do sieci.
Tymczasem zasilanie sieciowe zapewnia stabilność w trakcie informacyjnej nawałnicy. Zjawisko to ma przecież miejsce podczas intensywnego dnia pracy, kiedy to laptop komunikuje się z monitorem lub dwoma, a dłonie wprowadzają nieustannie komendy do arkuszy kalkulacyjnych.
Tego rodzaju kooperację nie sposób nazwać inaczej jak tylko nawałnicą z uwagi na ogrom danych przepływających przez interfejsy razem wzięte. Na sam obraz składają się niezliczone ilości bitów zawierających informacje o każdej zmianie tego, co aktualnie pojawia się na ekranie.
Na tym jednak nie koniec wątpliwości. Mowa jest o bezprzewodowości, tymczasem prostopadłościenna kostka Dell WLD15 WiGig bezsprzecznie i niepodważalnie dysponuje portami, do których podpina się nic innego, jak klawiaturę, myszkę, słuchawki, dyski zewnętrzne, pendrive’y, monitory i kabel RJ-45 zwany popularnie skrętką.
Jak zatem interpretować pojęcie: bezprzewodowa stacja dokująca?
To proste – w połączeniu typu wireless między wspomnianą stacją a laptopem. Szach, mat! Geniusz tkwiący w prostocie.
Koncentracja sprzętu, szybkie podłączanie i równie łatwe opuszczanie stanowiska
Wstęp do tego artykułu otwiera zdanie mówiące o wiciu biurowego gniazdka. Tak to mniej więcej wygląda, bo przecież każdy z nas urządza tę skromną przestrzeń na własną modłę, czyniąc ją miejscem sobie przyjaznym. Jakby nie patrzeć, za owym biurkiem spędzamy dużą część dnia. Wskazane jest zatem, by czuć się za nim dobrze.
W konsekwencji tych działań i aranżacji powstaje niepowtarzalna konfiguracja urządzeń sprzężonych przewodami wiodącymi od laptopa do poszczególnych peryferiów. Powtórzę raz jeszcze – sprzężonych przewodami.
Rankiem przynosisz więc notebook na biurko i przystępujesz najpewniej do ceremonii wsuwania wtyczek, jedna po drugiej. Dziwna złośliwość USB-A wprowadza przy okazji element niepewności i swego rodzaju loterię pod nazwą: Za którym razem uda mi się poprawnie ustawić wtyk?
Uporawszy się z tym zadaniem, możesz spokojnie czekać na spotkanie, na które udasz się z laptopem, wyciągając tak skrzętnie wsunięte wtyczki. Po spotkaniu wrócisz do biurka, aby powtórzyć akt zapełniania opróżnionych dopiero co portów. USB-A ponownie dadzą o sobie znać.
Pomnożę tę sytuację jeszcze parę razy, uzyskując dość pokaźną ilość manipulacji wtyczkami tylko jednego dnia. A takich co miesiąc jest ponad 20, łącznie przeszło 250 w roku. Sporo, prawda?
Tymczasem Dell WLD15 WiGig sprawia, że całe technologiczne wyposażenie na biurku podpinasz do stacji, po czym odżegnujesz się od przewodów grubą kreską. Stacja łączy się z laptopem bezprzewodowo, transferując dane dedykowaną siecią Wi-Fi. Z tego powodu kompatybilność ogranicza się do notebooków z fabryczną kartą sieciową Tri-Band i anteną WiGig.
Co ważne, do stacji może być podłączony jednocześnie tylko jeden laptop, z kolei samo połączenie jest szyfrowane, a dostęp do niego chroniony hasłem. I gdyby nawet kilka osób w biurze korzystało z własnych stacji Dell WLD15 WiGig, sieci nie interferują i nie zakłócają się wzajemnie.
Gotowość do współpracy z najnowszymi peryferiami
Bliższemu zapoznaniu się ze stacją Dell WLD15 WiGig towarzyszyć może uczucie podziwu nad funkcjonalnością tak kompaktowego gadżetu. Filigranowość nie przeszkadza mu dysponować pokaźnym zbiorem portów gotowych podjąć się współpracy ze sprzętem właśnie opuszczającym fabryki na całym świecie.
Mamy tu zatem kilka złączy USB, przy czym 2 sztuki obsługują nieco starszy standard z numeracją 2.0. Malkontentów, którzy teraz prychają z nieskrywanym oburzeniem na wiadomość o obecności interfejsu dość wiekowego jak na dzisiejsze standardy, uspokajam, że do korzystania z myszki i klawiatury w gruncie rzeczy nie trzeba nic więcej.
Biurowy niezbędnik reprezentowany powszechnie przez klawiaturę i myszkę to w przeważającej większości gadżety budżetowe. Nie oszukujmy się, po ergonomiczne gryzonie z boczną rolką, superszybkim scrollowaniem i profilowaną konstrukcją sięgają tylko wybitnie świadomi użytkownicy, którzy w dodatku mieli okazję spróbować, jak się pracuje z gadżetem wprawdzie droższym, ale dającym dużo wyższy komfort pracy. Cała reszta zadowala się propozycjami z niższej półki cenowej.
Porty USB 3.0 ucieszą z pewnością każdego, kto korzysta z zewnętrznych nośników danych spod znaku pamięci flash lub dysków HDD. Dzięki wyższym prędkościom transferu danych przerzucisz folder z realizowanym właśnie projektem do nośnika wpiętego w USB. Do dyspozycji są aż 3. Z pewnością ich nie zabraknie.
Zaplecze wideo reprezentują przede wszystkim HDMI oraz DisplayPort, umożliwiając wspomnianą już pracę z dwoma monitorami. W tej konfiguracji możesz liczyć na podziałkę Full HD (1920 x 1080 px) w 60 Hz, czyli pełne zaspokojenie potrzeb narzucanych przez wymogi biura domowego, jak i tego w siedzibie firmy.
Prawdą jest, że Dell WLD15 WiGig ma jeszcze gniazdo VGA, niemniej spotkanie panelu z tym interfejsem jest równie prawdopodobne, jak zatankowanie bezołowiowej 95 w cenie poniżej 5 zł za litr. Mimo wszystko akcesorium przygotowane jest i na taką ewentualność.
Z myślą o udźwiękowieniu zawarto w strukturze tej stacji dokującej 2 porty audio, z kolei łączność z internetem zapewnia port Gigabit Ethernet. Patrząc na ten ostatni, stwierdzam, że Dell WLD15 WiGig nie bawi się w półśrodki. Następuje pełne wpięcie do sieci i pełne wykorzystanie potencjału łącza.