Upstream Arcade - studio nie mające na swoim koncie zbyt wielu spektakularnych sukcesów zabrało się za coś co może zmienić ten stan rzeczy. Hellboy Web of the Wyrd to przepiękna adaptacja prac Mignoli, ale czy grywalność tej gry też jest tak miodna jak artwork?
Fabuła i ambience settingu
Fabuła i ambience settingu pogłębiają szemrano – pulpowy, ale jednocześnie mroczny i groteskowy setting uniwersum Hellboya. Napiszę to od razu. Boli mnie to, że tak fajnie wydana gra, z tak pięknym artworkiem sprowadza nas do tak nudnych lokacji. Z początku czarują jak pierwsze kroki w klasyku pod tytułem Ecstatica, ale potem wieje od nich taką nudą, że niektórzy będą zerkać na zegarek. Miasto z otwartą eksploracją, z taką grafiką i systemem walki byłoby genialne pomimo tego, że ruchów w walce nie ma piorunującej ilości.
Dostajemy jednak oniryczną krainę z nordyckiej mitologii. Trochę jakbyśmy zostali uwięzieni w krainie powstałej z mózgu martwego króla. Fabuła nie jest zła, ale przykucie do tego konkretnego kejsu jest męczące. Fabuła gry byłaby fajnym branchem albo długim questem pobocznym w grze z otwartym światem w tym uniwersum. To co dostaliśmy to naprawdę ładnie wykonane demo.
Grafika, animacja i dźwięk
Gdybym miał wystawić ocenę tylko za grafikę, artwork i animację to byłoby arcydzieło. Dziesięć na dziesięć. W żadnej grze na kanwie komiksu nie wyglądało to lepiej. Wszystkie gry o bohaterach z komiksów adaptują się i okopują się gdzieś między hiperrealizmem, a kreskówką. Tutaj jest inaczej. Hellboy Web of the Wyrd to totalna ekranizacja kadr komiksu Mignoli. Kreska jest tak groteskowa i tajemnicza jak u rysownika. To jest zdecydowanie najmocniejszy aspekt tej pozycji.
Animacja jest naprawdę cool – literalnie taka jest. Jeżeli zastanawiacie się jakby to było jak w Tytusie, Romku i Atomku wejść w kadr obrazu czy komiksu to tutaj tak jest. Kiedy strzelamy z rewolweru w głowie wyświetla się nam chmurka z dźwiękiem wystrzału. Co jeszcze bardziej pogłębiające immersję dokładnie tak wyobrażamy sobie dźwięk wystrzału rewolweru Hellboya jak został nagrany na potrzeby gry. Dodatkowe, specjalne ataki i uderzenia podstawowe też satysfakcjonują “mięsistym” dźwiękiem. Jeżeli zaś chodzi o muzykę to tutaj jest oszczędnie, ale używana jest umiejętnie, by obrazować przyspieszenie akcji.
Gameplay i mechaniki
Tu niestety jest już gorzej. Przeciwników jest kilka rodzajów, ale w przeważającej większości czasu mamy do czynienia z dwoma rodzajami, a właściwie trzema, bo z wariacją uzbrojenia. Nasz arsenał możliwości też jest ograniczony i tu pojawia się pytanie. Hellboy nie jest uzbrojonym po zęby protagonistą, który ma zapewnić nam jak najbardziej zróżnicowaną rozgrywkę. W jakimś tam sensie jest detektywem, a nie tylko zabójcą paranormalnych istot. W tym miejscu objawia się największa słabość gry, ale też coś co było słabe w filmach fabularnych na marvelowską modłę. Może się mylę, ale Hellboy to nie action adventure i fakt, że postawiono na walkę w pięknych, ale mało zróżnicowanych lokacjach jest pięta achillesową tej gry. Nie zrozumcie mnie źle. Walka jest bardzo fajna, ale brakuje klimatycznych, detektywistyczno – okultystycznych plot twistów, ale i mechanik, które je dowiozą. Mamy sklep, ale to wszystko wygląda jak jakiś bieda – Control.
Świetny setting, wspaniała animacja i przepiękny artwork/design, ale czy to wystarczy?
Nie wystarczy. Przepiękna gra, która jest tylko boom, boom, pew, pew to cały czas za mało jak na to co w stanie dowieźć jest konkurencja. Jeżeli jesteście zagorzałymi ultrasami Hellboya to przemęczycie się tak jak ja i będziecie się całkiem nieźle bawili. Jeżeli nie jesteście albo w ogóle go nie znacie to może być różnie. Możecie to potraktować jak roguelike pykawkę i nie będziecie mieli zbyt wygórowanych oczekiwań. Może się też zdarzyć, że będziecie żałowali hajsu. Może zaboleć fakt, że w tej cenie nie ogarnęliście czegoś fajniejszego.