Bydgoskie Madmind Studios SA postanowiło pokazać szerokiemu audytorium personal horror swojego autorstwa. Sprawdzamy czy proces produkcji zakończył się twórczym sukcesem.
PTSD i Ciężkie Halucynacje
Wcielamy się w postać, której zacierają się ramy racjonalnej rzeczywistości. Świat omamów i paranoi miesza się z retrospekcjami. Twórcy ukazują obraz ciężkiego case’u PTSD. W miarę postępowania fabuły kolejne elementy mozaiki przeszłości protagonisty odsłaniają się. Dowiadujemy się o traumatycznym dzieciństwie w otoczeniu kultu Isztar.
Budzimy się w zapuszczonym mieszkaniu, a naszym oczom ukazuje się personal horror głównego bohatera. Poruszamy się po obskurnej klatce schodowej i do końca nie wiemy co jest halucynacją, a co jawą. Po drodze bijemy się z naszymi sąsiadami (?) – głównie pięściami, ale później pojawia się trochę broni obuchowej (kij bejsbolowy z drutem kolczastym czy gazrurka).
Na ulicy dowiadujemy się, że bohater wynajął prywatną panią detektyw w celu odnalezienia siostry. Pojawiają się opcje dialogowe, które w jakimś tam stopniu determinują dalszą fabułę. Im dalej w las tym ciemniej. Im bliżej końca tym więcej glitchy i surrealistycznego horroru. Retrospekcje pokazują nam sceny, które powinny być opatrzone widełkami kategorii wiekowych. Gra twórców Agony mogłaby wiać cringe’em, ale dialogi choć nie powalają to całościowo fabuła jest interesująca i nie jest rip offem w stylu kolażu pomysłów z Alan Wake 2. Jedyne co nasuwa mi się kiedy myślę o tej produkcji pod kątem fabuły to Nagi Lunch Burroughsa. Studium alienacji i postępującej choroby psychicznej udało się oddać w bardzo przekonywującym stopniu.
Grafika, animacja, detale
Grafika stoi na wysokim poziomie. Najbardziej zachwycają detale twarzy i anatomii przeciwników. Środowisko jest poprawne, mogłoby wyglądać lepiej, ale nie ma tragedii. Widziałem o wiele gorsze produkcje, które dostały zielone światło. Animacja przeciwników jest poprawna, ale czasem podnosi się na genialny poziom. W głowie utkwiła mi rozmowa ze złowieszczą skrzynką pocztową. Rozmycia i glitche są pomysłowe choć czasem mogłyby być wykonane nieco lepiej. Grę spina jednak dobra fabuła i walka w której animacja jest całkiem zadowalająca.
Muzyka niestety nie powala. Grę promują dwa numery. Pierwszy radio friendly numer, który brzmi jak main theme do kiepskiego, generycznego serialu dla młodzieży z repertuaru Netflixa. Drugi to numer, który brzmi jakby został wyjęty z repertuaru Depeche Mode. Jednakże dźwięki w samej grze – mam na myśli horrorowe jingle i przeszkadzajki znajdują się na satysfakcjonującym podczas rozgrywki poziomie.
![](https://uzdalnieni.pl/wp-content/uploads/2024/03/maxresdefault-1-1024x576.jpg)
Podsumowanie
Przez długi czas nie byłem świadom jaki paszport mają twórcy Paranoid. Kiedy jednak zobaczyłem zblurrowaną retrospekcję matki klepiącej kotlety mielone wiedziałem już, że produkcja powstała w Polsce. To naprawdę ciekawa pozycja i personal horror, który ma odpowiednio przesterowany vibe. Gra jest stosunkowo krótka, ale treściwa. Z całego serca polecam. Może i gra jest nieco pobuggowana, ale za całokształt należy plus. Myślę, że warto ją zanotować z tyłu głowy na wishliście, bo niebawem pewnie zostanie połatana.