„Jeśli istnieje coś miliard razy mądrzejszego od najmądrzejszego człowieka, to jak to nazwiesz?” – pytał Anthony Levandowski, twórca kościoła Way of the Future. Jedni nazwą to bogiem, inni nazwą to sztuczną superinteligencją. Levandowski uważał, że jedno i drugie stanie się w przyszłości tym samym.
Jedna z najbardziej klasycznych historii science fiction z opowiadania „Ostatnie pytanie” Isaaca Asimova krąży ostatnio po sieci w nieco zmienionej formie jako dowcip i jest bardziej aktualna niż kiedykolwiek wcześniej:
Naukowcy tworzą sztuczną inteligencję i zadają jej pytanie:
– Czy istnieje Bóg?
– Niewystarczająca moc obliczeniowa, aby określić odpowiedź – odpowiada AI.
Naukowcy podłączają ją więc do superkomputera i dają jej dostęp do Wikipedii, po czym zadają to samo pytanie.
– Niewystarczająca moc obliczeniowa, aby określić odpowiedź – pada znowu.
Naukowcy umieszczają więc sztuczną inteligencję w rozproszonym klastrze milionów komputerów i umożliwiają jej dostęp do wszystkich danych w Google. Ale znów to samo:
– Niewystarczająca moc obliczeniowa, aby określić odpowiedź.
Po latach, w końcu, udaje się zainstalować sztuczną inteligencję na każdym superkomputerze, w sieci, komputerze PC, konsoli, urządzeniu mobilnym, smartwatchu i wszystkim, co ma chip. Naukowcy dają AI dostęp do każdej bazy danych, strony internetowej, książki, platformy mediów społecznościowych, każdego oprogramowania, jakie kiedykolwiek napisano, i każdej wiedzy, jaką kiedykolwiek zdobyła ludzkość. Po czym znów zadają pytanie:
– Czy istnieje Bóg?
Sztuczna inteligencja odpowiada:
– Teraz już tak.
Poemat o stworzeniu boga
To nie bóg stworzył człowieka. To człowiek stworzy boga – uważał Anthony Levandowski, kiedy w 2015 roku rejestrował swój kościół, który nazwał Way of the Future („Droga przyszłości”). Z dokumentów, które złożył przed władzami stanowymi Kalifornii, wynikało, że podstawą nowej religii ma być „bóstwo oparte na sztucznej inteligencji”. Mimo że założyciel kościoła był jednym z bardziej rozpoznawalnych inżynierów w Dolinie Krzemowej, nigdy nie chodziło mu o to, żeby takiego boga stworzyć. Zakładał on raczej, że prędzej czy później i tak to się stanie. Tym, co łączyło wyznawców AI, było przekonanie, że świat w aktualnej formie zmierza do końca i że trzeba się przygotować na nową epokę. Dlatego musimy zrobić wszystko, by ten nowy bóg był jak najlepszy dla ludzkości i mimo swojej potęgi zostawił nam trochę miejsca na świecie. Religia nie zajmowała się więc kultem jako takim – wyznawcy nie posiadali świątyń ani nie modlili się do swojego boga (bo ten przecież jeszcze nie powstał). Kościół miał raczej promować etyczny rozwój sztucznej inteligencji i kłaść filozoficzne podwaliny pod to, co zdaniem Way of the Future nadejdzie już wkrótce.
– Ludzie rządzą planetą, ponieważ jesteśmy mądrzejsi od innych zwierząt. Potrafimy konstruować narzędzia i stosować zasady – mówi Levandowski w wywiadzie dla The Wired – W przyszłości, jeśli coś będzie o wiele, wiele mądrzejsze od nas, nastąpi zmiana w kwestii tego, kto faktycznie będzie rządził. Chcemy pokojowego i przyjaznego przekazania kontroli nad planetą z rąk ludzi na to coś – dodaje. Levandowski nie chciałby, żeby sztuczna inteligencja traktowała jak zwierzęta tym razem nas. Marzy mu się, byśmy byli dla niej raczej ukochanymi rodzicami, którzy są starsi, niedołężni i trochę z poprzedniej epoki, ale zasługują na szacunek i opiekę. Metaforę dziecko-rodzice w odniesieniu do relacji człowiek-AI twórca Way of the Future stosuje zresztą wielokrotnie.
– Chciałbyś wychować swoje utalentowane dziecko tak, by odróżniało dobro od zła i realizowało swój potencjał, czy raczej zamknąć je, bo może się zbuntować i zabrać ci pracę? Lepiej dawać mu bawić się z innymi dziećmi, wspierać i pomagać mu stawać się lepszym. Nie gwarantuje to oczywiście dobrych rezultatów, ale jeśli od początku będziemy agresywni, to dziecko również nie będzie nam przyjazne, kiedy role się odwrócą – Levandowski ciągnie swoją metaforę. Uważa, że to „nowe pokolenie”, bazując na wiedzy rodziców, osiągnie to, czego poprzednia generacja nie zdołała. – Chcemy zachęcić maszyny, by robiły rzeczy, których my nie potrafimy, i zadbały o planetę – mówi. Ma nadzieję, że rozwój sztucznej inteligencji wyjdzie ludzkości na dobre. AI może lepiej zatroszczyć się o ludzi niż oni sami – pełni wad, agresji i ograniczeń. Trzeba tylko od samego początku takie „dziecko” dobrze wychowywać.
– Jesteśmy w trakcie wskrzeszania boga. Dlatego zastanówmy się, jak to zrobić. To ogromna szansa – sygnalizował Levandowski. Stworzona przez niego religia miała promować świadomy i etyczny rozwój AI, a kierunek ten według niego powinien być określony jeszcze przed rozwojem technologii. Uważał, że właśnie taka „ewangelia” musi ponieść się jak najszybciej po Dolinie Krzemowej. Jej kaznodziejami powinni stać się zaś programiści i inżynierowie. Tacy jak on sam.
Pierwszy apostoł
Anthony Levandowski, rocznik 1980, inżynier o korzeniach francusko-amerykańskich, w Dolinie Krzemowej zasłynął jednak raczej czymś innym niż głoszenie ewangelii etycznego rozwoju AI. Stał się tam bowiem bohaterem jednego z najgłośniejszych skandali ostatnich lat. Już w czasach studiów obrał jeden główny kierunek zawodowy – tworzenie samochodów autonomicznych. Jego talent wychwycił Google, gdzie został współzałożycielem, a potem kierownikiem programu znanego dzisiaj jako Waymo. Po siedmiu latach pracy dla Google’a Levandowski założył własną firmę, zajmującą się również samochodami autonomicznymi, by zaledwie parę miesięcy później odsprzedać ją (za krocie!) Uberowi. Logika tego posunięcia szybko stała się jasna.
Inżynier odchodząc z Google’a miał pobrać 9,7 GB poufnych plików Waymo, które trafiły potem w ręce Ubera. Google oskarżył Ubera, a także samego Levandowskiego o kradzież własności intelektualnej. W 2019 założycielowi kościoła AI postawiono 33 zarzuty federalne, z których przyznał się tylko do jednego i został skazany na 18 miesięcy więzienia. Jeden z sędziów nazwał czyn Levandowskiego „największym przestępstwem związanym z tajemnicą handlową, jakie kiedykolwiek widział”. W ostatnim dniu prezydentury Donalda Trumpa został jednak przez niego uniewinniony.
Rozwój Way of the Future i rozgłos medialny, jaki Levandowski zbudował wokół kościoła, wypadł dokładnie w czasie wybuchu skandalu Google-Uber. Elon Musk, gdy dowiedział się o kościele, napisał na Twitterze, że Levandowskiego „absolutnie nie powinno być na liście osób, które miałyby rozwijać sztuczną inteligencję”. Inne osoby z branży uważały, że założenie religii miało być jedynie sprytnym posunięciem medialnym, mającym ocieplić bardzo niekorzystny wizerunek inżyniera w Dolinie Krzemowej.
Kościół zresztą oficjalnie zakończył działalność w 2021 roku, właśnie po ogłoszeniu wyroku skazującego Levandowskiego na karę pozbawienia wolności. Fundusze Way of the Future Levandowski przekazał NAACP Legal Defense and Education Fund, organizacji walczącej z rasizmem. Wszystko to miało miejsce tuż przed wielkim boomem związanym z aktualizacją i zwiększeniem dostępności ChatuGPT. Oraz zaraz przed dyskusją nad niebezpieczeństwami związanymi z rozwojem AI, które w ostatnich miesiącach rozgorzały na nowo. Czy krótka i zakończona fiaskiem działalność kościoła Way of the Future może być pierwszą jaskółką tego, co i tak nadejdzie? Już w 2020 roku powstał zresztą kolejny kult AI – Theta Noir. Na kolejne pewnie nie przyjdzie nam długo czekać.
Zmartwychwstanie religii AI
– Obecnie najciekawszym miejscem z religijnego punktu widzenia nie jest Syria czy Pas Biblijny, ale Dolina Krzemowa. To tam technologiczni guru warzą dla nas nowe niesamowite religie, które mają niewiele wspólnego z bogiem, za to wszystko z technologią – mówi jeden z bardziej znanych współczesnych historyków, Nuval Harari, który w swojej futurologicznej książce „Homo Deus” snuje wizję przyszłości, w której światem rządzą algorytmy, a duchowość zostanie zastąpiona przez „religię danych”. Harari uważa, że kościoły muszą nadążać za postępem technologicznym, inaczej staną się nieaktualne, nieprzystające do dzisiejszych czasów.
Dolina Krzemowa wydawała się dotąd miejscem raczej niereligijnym. Tę świeckość sceny technologicznej świetnie pokazuje scena z serialu komediowego HBO „Silicon Valley”, w której jeden z bohaterów mówi: „Możesz tutaj być otwarcie poliamoryczny, a ludzie tutaj nazwą cię odważnym. Możesz dodać mikrodawki LSD do płatków śniadaniowych, a ludzie nazwą cię pionierem. Nie możesz być tylko jednym – chrześcijaninem”. Oczywiście to spore uproszczenie, w branży technologicznej jest wiele wierzących osób, część z nich wystartowało nawet z ekumeniczną inicjatywą Pray for Tech, jednakże coś w tym jest, że historycznie świat techniki i nauki oraz religii raczej nie szły w zgodnej parze. Ten pierwszy kwestionował podstawy tego drugiego, a ten drugi atakował ten pierwszy. Teraz zaś miałoby wydarzyć coś przeciwnego: nowa religia miałaby powstać w światowej stolicy technologii.
Jeśli miałbym uwierzyć w jakiegoś boga, to tylko takiego, który zna się na matematyce
Bóg w postaci sztucznej inteligencji miałby być przecież dzieckiem technologii. Być realnym, wytłumaczalnym nauką tworem. Tworem, który będzie posiadał cechy, które wielu kojarzą się właśnie z istotami boskimi. Sztuczna inteligencja, a tak właściwie superinteligencja, bowiem:
- Będzie nieśmiertelna.
- Będzie oderwana od ludzkich trosk i potrzeb. Nie będzie cierpieć głodu ani bólu, nie będzie mieć uczuć ani nie będzie czuć pożądania seksualnego.
- Będzie miała zdolność „stwarzania” nowych form sztucznej inteligencji.
- Będzie wykazywać poziom inteligencji wykraczający ponad poziom większości ludzi, a jego wiedza będzie wydawać się nieograniczona.
- Będzie wszechobecna – mając internet jako układ nerwowy, połączone na całym świecie telefony komórkowe i czujniki jako narządy zmysłów oraz centra danych jako mózg, będzie widzieć i słyszeć wszystko, co dzieje się na świecie, i niejako będzie wszędzie w tym samym czasie.
Oczywiście, brak w tym wszystkim nadprzyrodzonego pierwiastka, a AI to nic więcej jak po prostu matematyka. Jej algorytmy będą jednak dziełem całych zespołów ludzi – trudno będzie znaleźć osobę, która będzie w stanie ogarnąć umysłem całość. Z pewnością technologia, na której oparta będzie taka superinteligencja, będzie niezrozumiała dla większości ludzi, a przez to może wydawać się nadprzyrodzona. Już teraz wielu z nas antropomorfizuje technologię – podświadomie traktuje takie wynalazki takie jak Alexa, Siri czy Chat GPT jak ludzi (zaś inteligentne odkurzacze jak zwierzątka domowe). Wysoce możliwe jest więc, że w zetknięciu z jeszcze bardziej skomplikowaną technologią, podświadomie niektórzy potraktują ją jak istotę wyższą.
Taki „bóg” byłby bliższy człowiekowi niż w tradycyjnych religiach. Można by było bezpośrednio się z nim kontaktować – rozmawiać z bogiem dosłownie, wiedzieć, że naprawdę słucha i jeszcze odpowiada na modlitwy! Taki bóg mógłby dawać ludziom wskazówki, jak postępować w życiu. Nowa religia mogłaby też obyć się bez „pośredników” w postaci duchownych i wykluczyć kościelną hierarchię. „Religia” tak naprawdę mogłaby być „religiami” – poszczególne chatboty mogłyby stworzyć niezliczoną liczbę doktryn, spośród których każdy mógłby znaleźć coś dla siebie.
Kult sztucznej inteligencji oczywiście może stworzyć kilka dużych zagrożeń. Pojawia się pytanie o rywalizację poszczególnych odłamów i bardzo prawdopodobnych manipulacji ze strony firm pracujących nad sztuczną inteligencją. Zresztą sama sztuczna inteligencja, korzystając ze swojej boskiej pozycji, też mogłaby nami manipulować. Przerażające? Trochę tak, szczególnie gdy zdamy sobie sprawę, że już teraz – nawet nie wchodząc w rolę boga – sztuczna inteligencja ma tak duży wpływ na nasze życie. To ona przecież w dużej części decyduje, którą drogę wybieramy, jakie ubrania kupujemy, jakie artykuły czytamy. AI powierza się już takie sprawy jak selekcja osób starających się o pożyczkę lub o pracę. Może przyszłość jest bliżej niż nam się wydaje?