WH40K: Rogue Trader czyli Baldur's Gate w Kosmosie

Powered by

Zajmowałem się niedawno zestawieniem najgorętszych premier 2023 roku. W mnogości tytułów umknęła mi ta ewidentna perła - WH40K: Rogue Trader. Ostateczna wersja nie ma jeszcze release date, ale spodziewać się jej można w trzeciej kwarcie roku. Owlcat Studios to ludzie odpowiedzialni za serię Pathfinder. Niektórzy z was pewnie wiedzą już czego mniej więcej możemy się spodziewać.

O co cho z tym całym Grimdarkiem?

Niewtajemniczonym należy wyjaśnić na czym polega fenomen Warhammer 40K. Czterdzieste tysiąclecie to mroczny wiek zaawansowanych technologii. Ludzkość zaliczyła w międzyczasie coś w podobie postapo i czasy technobarbaryzmu. Poza tym miała swój rozkwit i czasy kolonializmu rozpanoszenia się po przestrzeni kosmicznej. Wszystko za sprawą tajemniczej istoty – nadczłowieka i największego psykera ludzkości zwanego Imperatorem. To on doprowadził ludzkość do czasów świetności i ekspansji. AI jest herezją podobnie jak w lorze Diuny. Imperium ma wieki swojej świetności za sobą, a Imperator raniony śmiertelnie przez swojego najbardziej hołubionego syna – Horusa spoczywa na tronie podtrzymującym życie. Psykerzy literalnie poświęcają swoje życie, by resuscytować tego nadczłowieka. Wiąże się to z kilkoma fajnymi teoriami spiskowymi, ale to nie czas i miejsce, by się w nie zagłębiać. Fenomen tego settingu to technologia traktowana jak relikt. Technologia traktowana z nabożną czcią. To litanie technokapłanów z Marsa. Przestrzeń kosmiczna pełna jest niebezpieczeństw i wojny z imperiami innych ras. Jak głosi credo WH40K – in the grim future there’s only war. Dodać należy jeszcze znanych z Warhammera Fantasy Battle czy Fantasy Role Play bogów Chaosu. Ich kulty rozsadzają od środka kolonie, miasta – kopce i inne aglomeracje na planetach zajmowanych przez Terran. Aha, wyznawcy chaosu biją się tak samo zaciekle z innymi rasami jak ich niegdysiejsi bracia, którzy wychwalają Imperatora w psykerskiej śpiączce. 

Do tego wszystkiego dodać należy szalenie dizajnerskie pancerze wspomagane i cyborgizacje. Nie można też zapomnieć o architekturze. Wyobraźcie sobie połączenie gargantuicznych gotyckich katedr i pomników z ornamentami starożytnego Rzymu. W cieniu tych monumentów rosną futurystyczne miasta roje, które wchłaniają monumenty swoją zabudową. Sam design futuryzmu miast Terran jest majestatyczny, ale toporny. Daleko mu do wysublimowania architektury Eldarów. Kapłani maszyny poszukują reliktów i zdarza się, że natrafiają na odizolowane przez schizmę ogromnych odległości społeczności, które cały czas używają zakazanego w imperium hi techu albo AI. Wjeżdża wtedy inkwizycja i lasuje takich ananasków pod linijkę z doktrynami Imperatora. To grimdark, a więc dobrze zakładacie, że nie kończy się to kolorowo. 

Mnogość ras, armii i frakcji jak to w Warhammerze jest zatrważająca. W lorze można przebierać dniami i nocami. Jak to głosił mem – try Warhammer it’s expensive as f***! My mamy jednak do czynienia z grą komputerową, a nie kosztownymi figurkami przeliczanymi z funta na złotówkę. Wszystkie odnogi Warhammera (a jest ich całe mrowie) to trademarki brytyjskiego Games Workshop. Różnie bywało z jakością wykonania gier komputerowych na licencji GW. Pojawiały się kasztany, ale zazwyczaj trzymano jako taki poziom, a co najmniej połowa wypuszczonych gier była bardzo dobra. Lista tych pozycji jest bardzo długa. W WH40K: Rogue Trader udało się odtworzyć wybitny klimat znany z Warhammer: Dark Omen. Totalnego klasyczka w anturażu strategii w czasie rzeczywistym. W obu grach jest jakaś patetyczna podniosłość, która strasznie się klei z tymi wszystkimi paskudnymi siłami z którymi w tym settingu przychodzi walczyć. To rozpaczliwa walka i heroiczna walka – stąd ponury jak sama nazwa wskazuje grimdark.

Na czym sprawa stoi na dzień dzisiejszy

Do tej pory mieliśmy dostęp do alfy – tak jak w przypadku Baldur’s Gate 3. Nie warto jednak grać w early access chyba, że naprawdę świerzbią was ręce. Po pierwsze w grze nie ma jeszcze full voice acting, co drastycznie zmniejsza immersję. Świat dostępny w alfie jest śmiesznie mały. Całość przywodzi na myśl dema na CD z kioskowych periodyków traktujących o grach. Wystarczy w mojej opinii napisać, że to zwyczajnie nie gotowy produkt, ale die hardów to zapewne nie zrazi.

Pierwszego czerwca w przypadku kiedy zamówiliście preorder będziecie mieli dostęp do bety. Zamknięta beta będzie dostępna na GOGu i Steamie. Release date cały czas jest nie podany do wiadomości opinii publicznej, ale twórcy z Owlcat Games twierdzą, że uwiną się z premierą do końca tego roku.

Dlaczego to istotna gra? Czy godna jest mojego zainteresowania?

Warhammer stał zawsze w szpagacie między dwoma światami i nie mam tu na myśli tego, że jeden z nich to świat branży komputerowej. W ogóle nie chodzi o tę branżę. Games Workshop to firma, które filary stały kiedyś na dwóch nogach, a dziś głównie na jednej. GW łączyło świat bitewniaków i tabletop RPG. Obie gry z kostkami i szeregiem tabelek i statystyk. To bardziej odstrasza niż zachęca, ale kiedy obserwowaliście zajawkę dzieciaków ze Stranger Things czuliście podskórnie, że to naprawdę fajna sprawa. W przypadku WH40K: Rogue Trader też mamy do czynienia z tym szpagatem. Mechanika statystyk jest procentowa jak w starym, dobrym WFRP. 

Kiedy oglądałem scenki z oryginalnego gameplayu miałem wrażenie, że przekroczony został Rubikon. Wreszcie poczułem klimat sesji stołowego, warhammerowskiego RPG na ekranie komputera. Do tej pory było to zarezerwowane tylko dla tytułów związanych D&D. GW skupiało się na bitewniackim aspekcie swoich settingów. Naturalnie kierowało produkty do fanów strategii i bitewniaków aby zwiększyć sprzedaż swoich figurek i modeli pojazdów. Kontrakt z Owlcatem jest w tym przypadku totalnym gamechangerem. Komputerowy Mordheim zwiastował tego rodzaju prześwity, ale to jeszcze nie było to. 

Kolejny budzący spore nadzieje fakt, który płynie ze studiowania gameplayu alfy daje nadzieje na coś co wygląda jak podrasowane, międzyplanetarne połączenie Baldur’s Gate 2 i Pillars of Eternity 2. Izometryczna grafika pod aktualne możliwości sprzętowe wygląda prześlicznie. Wasteland 3 przy WH40K: Rogue Trader wygląda paskudnie.

Last but not least. Wcielamy się w kupca – przecierającego szlaki pioniera. Kapitana lub kapitankę statku familli kupieckiej. NPC są bardzo skrupulatnie przemyślani. Pierwszym z nich jest nasza prawa ręka. Chłop korzysta z zasilanego młota. Kawał twardziela. Mamy też do czynienia z psykerami usankcjonowanymi przez Inkwizycję. W ekipie mamy też psykerkę, która gdyby nie kontrakt z familią rogue traderów, której służymy już zostałaby fejdnięta przez Inkwizycję. W WH40K mutanci bez papierów nie mają lekko. Kolejnym tolerowanym mutantem jest nawigatorka z trzecim okiem. Może przypominać wam elfkę, ale poczekajcie na to co zaraz napiszę. Jednym z NPC będzie rogue eldarka – łowczyni. Co jeszcze? Większość fanów WH40K uwielbia zakony Space Marines. Jednym z NPC jest marynata z najbardziej savage zakonu nie będącego heretykami. Mowa oczywiście o Space Wolves. To literalnie wikingowie w pancerzach wspomaganych z mroźnej planety Fenris. Jakby tego było mało w szeregach NPC możemy mieć zrekrutowaną siostrę wojny. Wszystko? Nie wszystko, bo trzeba wspomnieć o cybernetycznym kapłanie machiny z Adeptus Mechanicus. W grze pojawia się również piratka – persona non grata. Podejrzewam, że w pełnej wersji może jeszcze ktoś dojść do tego i tak licznego gabinetu osobliwości.

Nie znam tego settingu. Czy naprawdę warto?

Cała zabawa polega na tym, że dobra gra w tym settingu to gateway drug do zainteresowania się tym obfitym lore. Na tym zawsze polegała siła dobrych cRPG z Cyberpunkiem 2077, Fallout oraz Elder Scrollsami na czele. Ciekawy setting, który jest umiejętnie poprowadzony narracyjnie (a to też sztuka) to siła każdej dobrej gry. Owlcat Studios zajmowali się do tej pory raczej sztampową kalką settingu D&D jaką jest Pathfinder (takie Forgotten Realms, ale bez Drowów). W tym przypadku mamy do czynienia z wybitnie egzotycznym settingiem. Po obejrzeniu gameplaya alfy odnoszę wrażenie, że to najlepszy kontrakt na grę jaki kiedykolwiek podpisało Games Workshop. Choć Chaos Gate: Daemonhunters też stoi blisko pozycji tej gry w moim osobistym rankingu adaptacji WH40K.

Więcej z tej kategorii