Na początku obecnego roku dowiedziałem się, że dzięki szczęśliwej kombinacji wielu czynników będę miał szansę być jedynym polskim dziennikarzem na tegorocznej edycji największych na świecie targów branży fotograficznej, czyli japońskim CP+. Potem natomiast spojrzałem na 30-kilową (licząc bez monitorów) stację roboczą, na której pracuję na co dzień oraz na wiekowego laptopa „klasy biurowej”, którego awaryjnie używam na przedłużających się weekendowych wyjazdach i uświadomiłem sobie, że pilnie potrzebuję przenośnego komputera.
Od listy wymagań do konkretnego modelu
W momencie poszukiwań komputera nie wiedziałem jeszcze, czy będę na nim jedynie obrabiał zdjęcia, czy także montował filmy, stąd też początkowo ułożyłem listę moich wymagań z myślą o obu tych zadaniach. Na pewno chciałem, by był to laptop wyposażony we w miarę nowy procesor Intela, ponieważ oferują one na przykład wsparcie dekodowania dla wielu formatów wideo. Do tego 32 GB pamięci operacyjnej, co pozwoli na bezproblemową pracę nad filmami czy zdjęciami i utrzymanie w tle otwartej przeglądarki czy innego oprogramowania, z jakiego korzystam w redakcyjnej pracy. Po krótkim teście okazało się też, że jeśli laptop ma mi się zmieścić do plecaka fotograficznego, to powinien posiadać ekran o przekątnej mniejszej niż 15 cali.
Póki w grę wchodził też montaż filmów, zależało mi na tym, by komputer posiadał osobną kartę graficzną (np. Nvidia RTX), ale ostatecznie okazało się, że mój grafik na miejscu będzie na tyle napięty, że filmy co najwyżej zdążę nagrać, o montowaniu nie było mowy. Pozwoliło mi to nieco zluzować wymogi w zakresie karty graficznej i zadowolić się układem wbudowanym procesora, który w najnowszych układach Intela też całkiem sporo potrafi. Uznałem, że w najgorszym przypadku brak osobnej karty graficznej spowoduje, że Photoshop albo Lightroom będzie po prostu działać nieco wolniej.
Wchodzi XPS, cały na biało
Po ustaleniu specyfikacji technicznej, w moje ręce trafił Dell XPS 13 Plus 9320, który od samego początku zyskał moją sympatię ze względu na niewielką wagę wynoszącą jedynie 1,26 kg. Teren hali Pacifico Yokohama, w której odbywają się targi CP+, ma około 2 hektarów powierzchni, a ja pokonywałem ją wzdłuż i wszerz wielokrotnie każdego dnia, za każdym razem niosąc na plecach laptopa, dwa aparaty, cztery obiektywy i przydatne akcesoria, takie jak czytniki kart pamięci czy przejściówka z japońskiej na europejską wtyczkę zasilającą
Miałem też oczywiście swoje początkowe obawy. Te dotyczyły na przykład obecności jedynie dwóch portów USB-C w komputerze czy też komfortu pracy na „13-calowej” klawiaturze – wszak czekało mnie nieco pisania (ostatecznie, pracując na targach, opublikowałem na Optyczne.pl 21 artykułów na ich temat). Na szczęście moje obawy w dużej mierze okazały się bezpodstawne. Złącza USB-C w powierzonym mi XPS-ie bez problemu dawały się rozgałęzić, a na klawiaturze pisało się wygodnie i szybko.
Całkiem nieźle spisała się też bateria. Co prawda większość czasu pracowałem podpięty do gniazdka, ale na przykład selekcję i część obróbki ponad 300 zdjęć do artykułu podsumowującego targi (stworzonego już po powrocie z nich) byłem w stanie wykonać w czasie lotu powrotnego. Fakt, że laptop zmieścił się na samolotowym rozkładanym stoliku to kolejna zaleta wybrania kompaktowego modelu.
Osiągi fotograficzne
A skoro już jesteśmy przy obrabianiu zdjęć, to muszę przyznać, że moje obawy związane z brakiem osobnej karty graficznej w XPS-ie okazały się absolutnie bezpodstawne. Laptop nie miał problemu z jednoczesną obsługą programów typu Photoshop czy Lightroom, przeglądarki z baterią otwartych kart oraz paru innych aplikacji i skryptów, jakie wykorzystujemy w redakcyjnej pracy.
Obronną ręką z testu wyszedł też ekran – obrobione na nim zdjęcia nie wymagały korekt po kontrolnym przejrzeniu na dużym skalibrowanym monitorze, na którym pracuję w domu. Swoją drogą, jak na moje potrzeby, to ekran w laptopie mógłby spokojnie mieć mniejszą rozdzielczość niż 3456 × 2160. Mam wrażenie, że nie wykorzystałem nawet połowy tych pikseli. Ale może to kwestia wieku i zbliżającego się nieuchronnie momentu zaopatrzenia się w okulary do pracy.
Podsumowanie
Szykując się do wyjazdu, miałem pewne obawy odnośnie tego, czy filigranowy 13-calowy laptop da sobie radę z zadaniami, jakie zamierzałem mu powierzyć. Ten jednak zaskoczył mnie w miły sposób i to na obu frontach. Z jednej strony okazał się bowiem absolutnie wystarczająco mocny, jak na moje potrzeby, a z drugiej na tyle lekki, że moje plecy do dziś są mi wdzięczne, że nie zdecydowałem się na nic większego. Przyjemnie jest żyć w czasach, kiedy laptopów nie musimy już dzielić na „małe, niewygodne i słabe” oraz „mocne, ale ciężkie i z baterią padającą po kwadransie” i możliwe jest stworzenie czegoś, co łączy najlepsze elementy obu tych niegdyś istniejących kategorii, bo dowozi zarówno w kwestii mocy, jak i kompaktowości i energooszczędności.