Ciągle powtarzasz sobie, że musisz zdrowo się odżywiać? A może od kilku lat planujesz kurs fotografii i jeszcze Cię tam nie widzieli. Od jutra zaczynasz siłownię, kurs szycia, lekcje hiszpańskiego... Brzmi znajomo? Odkryj metodę 30-dniowego wyzwania a zobaczysz, że plany zmienisz w realizacje.
Powszechnie wiadomo, że trudne lub czasochłonne zadanie warto podzielić na mniejsze części i koncentrować się na wykonaniu tylko kolejnego kroku. Myśl o napisaniu książki czy doktoratu może łatwo zdeprymować. Jeżeli jednak skupisz się na małym fragmencie i powiesz sobie, że dzisiaj napiszesz jedną stronę, przestaje to brzmieć tak abstrakcyjnie. Piszesz tylko tę jedną, jedyną stronę i na ten dzień to koniec. Z głowy. Zadanie zrobione, a na ciebie spływa przyjemne uczucie spełnienia i radości.
Załóżmy, że zawsze chciałaś/-eś zrobić szpagat. Sama myśl o wykonaniu prawidłowo tego ćwiczenia wydaje się niedorzeczna, ale mały krok polegający na 5 minutach odpowiedniego rozciągania dziennie nie brzmi już tak wymagająco. Drobna czynność przez 30 dni. Na tym właśnie polega niedoceniona moc 30-dniowych wyzwań. Codzienne małe, nie wymagające zadanie, które po miesiącu przynosi zaskakujący efekt.
A satysfakcja i zadowolenie z siebie po takim miesiącu tak bardzo wciąga, że po zrealizowaniu jednego wyzwania zaczniesz wyszukiwać sobie kolejnych.
Mierz siły na zamiary? W tym wypadku lepiej mierzyć troszkę… niżej.
Załóżmy, że masz już swój pomysł na wyzwanie. Wiesz, co chcesz zrealizować. Rodzi się kolejne pytanie: jak wytrwać w działaniu przez miesiąc? To co zaraz napisze nie zyskałoby pochwały żadnego szanującego się coach’a, ale z doświadczenia wiem, że ważne jest, żeby nie brać na siebie za dużo.
Jeżeli dopiero zaczynasz swoją przygodę z 30-dniowym wyzwaniem postaw sobie dzienny cel, który wydaje ci się poniżej twoich możliwości. Dlaczego? Przez te 30 dni będą momenty, w których po prostu nie będzie ci się chciało zrealizować swojego dziennego założenia albo przypomnisz sobie o wyzwaniu późnym wieczorem. Jeżeli zadanie nie będzie wymagające, łatwiej będzie ci je wykonać pomimo niechęci. Najważniejsze to konsekwentne stawianie “kolejnego kroku”, a trafne dobranie odpowiedniej “dawki” Ci w tym pomoże.
Better done then sorry
Stało się. Szło gładko, nic nie zwiastowało kłopotów a tu po kilku dniach przyszedł moment zniechęcenia. Jak się ratować? Pomyśl, ile dni już za tobą i czy na pewno chcesz zaczynać od nowa? Może lepiej teraz wstać i zrealizować swój dzienny plan niż za kilka dni zaczynać wszystko od nowa. A jeżeli nadal nie możesz się zebrać do działania, spróbuj „metodę popchnąć metodą”. Zastosuj Pomodoro, o którym pisaliśmy niedawno. To powinno pomóc.
And the winner is…
Zapytasz, po co to wszystko? Żeby wyjść z impasu, realizować aktywności, o których myślisz od dawna, dla zabawy? Dodaj swój własny powód. Na końcu tej drogi czeka na ciebie rozwój, przygoda, zaskoczenie, zadowolenie, a być może i nowa umiejętność. Możesz napisać powieść. Wysoce prawdopodobne, że tylko dla siebie, ale już do końca życia możesz mówić, że napisałaś/-łeś książkę. Możesz przejść kurs Photoshopa i nauczyć się profesjonalnej edycji zdjęć, zrobić sweter na drutach, jeździć na rowerze pół godziny każdego dnia, pić codziennie 2 litry wody, odstawić na miesiąc słodycze, medytować, czytać 20 minut dziennie. Nie ma tu ograniczeń. Możesz podjąć się każdego, nawet najdziwniejszego zadania.
Dodatkowo, takie wyzwanie, które zaczynasz z ciekawości, dla zabawy albo frustracji może przynieść ci jeszcze jeden, niezwykle cenny efekt: nowy nawyk! Czynność, którą będziesz powtarzać stale, nawet kiedy challenge dawno się skończy.
Z całą pewnością warto spróbować tej metody. Sprawia ona, że wcielisz w życie swoje plany, a zamiast zamiarów będziesz mieć na swoim koncie ciekawe aktywności.