Pomimo obiektywnych sukcesów zawodowych, dobrej pracy i uznania ze strony otoczenia uważasz, że jesteś do niczego i zaraz, za moment prawda wyjdzie na jaw i wszyscy się dowiedzą, jaka naprawdę jesteś? Prawdopodobnie cierpisz na syndrom oszustki. Dlaczego napisałam o tym w formie żeńskiej? Bo syndrom oszustki mają najczęściej kobiety.
A co jeśli odkryją, że jestem oszustem/oszustką? To pytanie mają stale z tyłu głowy osoby cierpiące na impostor syndrome. Nieważne, że skończyły świetne studia, ich kariera rozwija się wyśmienicie, a w pracy pną się coraz wyżej. Osoba z syndromem oszusta uważa, że to wszystko przydarza jej się przypadkiem, bo nikt jeszcze na jej drodze nie zorientował się, że tak naprawdę niczego nie potrafi. Demistyfikacja jest już blisko, czai się właściwie za każdym zawodowym rogiem i już za chwilę, za moment cały świat się dowie… Osoby te często same blokują swój rozwój i dalszą karierę, rezygnując np. z awansu czy nowych wyzwań, w obawie, że tym razem już na pewno im się nie uda i wszyscy dowiedzą się, że są tu, gdzie są przypadkiem. Marnują swój potencjał, bo wizja „demistyfikacji” paraliżuje je na tyle, że zaniżają sobie same możliwości rozwoju. Nie potrafią się też „sprzedać” na rynku pracy, no bo jak opowiadać o swoich kompetencjach i sukcesach, kiedy głęboko wierzymy, że to wszystko jest jednym wielkim oszustwem?
75% kobiet doświadczyło w swojej karierze zespołu oszusta
Syndrom oszusta, a właściwie oszustki najczęściej dotyka kobiet. Jak wykazało badanie amerykańskiej firmy KPMG, 75% kobiet na stanowiskach kierowniczych w różnych branżach doświadczyło w swojej karierze zespołu oszusta, poczucia nieadekwatności i zwątpienia w siebie. Badanie „Advancing the Future of Women in Business: A KPMG Women’s Leadership Summit Report” objęło 750 kobiet na stanowiskach kierowniczych.
Oczywiście, syndrom ten dotyczy także mężczyzn, jednak jego obecność w myśleniu kobiet o sobie, swojej karierze i osiągnięciach jest przygniatająca.
Termin ten pojawił się po raz pierwszy w 1978 r. w publikacji badawczej psycholożek klinicznych Pauline R. Clance i Suzanne A. Imes. Zaobserwowały one u badanych kobiet, niezależnie od ich statusu, osiągnięć, stopnia naukowego, opinii środowiska czy wynagrodzenia, liczne i silne obawy o swoje kompetencje, zdolności czy możliwości rozwoju. Warto zauważyć, że badaczki nie użyły wtedy pojęcia „syndrom”, a „fenomen”. Z czasem jednak zaczęliśmy mówić i pisać o „syndromie oszusta”.
Syndrom oszusta, zwątpienie we własne możliwości zdarza się każdemu, ale kluczowe jest jak często się pojawia, jak jest silny i czy stale blokuje naszą wiarę w siebie i rozwój. Składa się on z dwóch głównych komponentów:
- „Nie jestem tak zdolna / wykształcona / kompetentna / profesjonalna (you name it!) jak się innym wydaje”
- „Prędzej czy później ktoś odkryje o mnie prawdę i wszystko się wyda. Cały świat się dowie, jaka ze mnie oszustka”.
Jak radzić sobie z syndromem oszusta?
Syndrom oszusta nasila się w środowisku nastawionym na agresywną konkurencyjność i indywidualizm. Od strony firmy, warto więc przyjrzeć się językowi i atmosferze oraz zasadom rządzącym miejscem pracy, czy przypadkiem nie wzmacniają poczucia niewiary we własne osiągnięcia i kompetencje. Oznacza to też konieczność przedefiniowania sukcesu w bardziej inkluzyjny sposób.
Jeśli czujesz się jak oszust:
- Pracuj nad zmianą postrzegania własnego doświadczenia. Wyjdź z własnej głowy, zrozum, jak kontekst wpływa na to, jak siebie postrzegasz, i przypomnij sobie o swoich przeszłych sukcesach.
- Zrozum, że myśląc o Twoich osiągnięciach, inni nie postrzegają Cię jako oszusta. Korzystaj z pomocy mentorów, kolegów i przyjaciół, aby przypomnieć sobie o swoich możliwościach i sukcesach.
- Zrób to samo dla innych, ponieważ pomaga to rozpoznać i przypomnieć sobie także o własnym sukcesie.
Syndrom oszusta ma to do siebie, że za każdą porażkę winimy wyłącznie siebie, a jeśli „przydarza” nam się sukces, to na pewno należy on do innych. Oczywiście, te natrętne myśli o sobie są wyssane z palca i nie znajdują pokrycia w rzeczywistości, ale wierzymy w nie bezgranicznie i opieramy na nich całą wizję siebie. Właśnie – całą wizję siebie. To bardzo ważne stwierdzenie, bo jeśli nie zapanujemy nad swoim impostor syndrome, może on rzutować nie tylko na nasze życie zawodowe, ale i osobiste, relacje, satysfakcję z życia. Zamiast skupić się na tym, co cennego wnosimy w życie innych, gonimy wciąż za kolejnymi potwierdzeniami naszej wartości – i ich nigdy nie doganiamy.
***
Jeśli natrętne myśli o sobie jako wiecznym oszuście i permanentny brak wiary w siebie paraliżują twoje życie i pracę na tyle, że nie jesteś w stanie zrobić kroku do przodu i się od nich wyzwolić, może to świadczyć o bardziej złożonym problemie. Wtedy na pewno warto poszukać pomocy specjalistów i nie działać tylko na własną rękę.