Podróż przez Europę kampervanem i praca zdalna na pełen etat – czy to możliwe do połączenia? Kasia i Łukasz z duetu PodróżoVanie, podzielili się z nami swoimi doświadczeniami na temat życia i pracy w vanie.
– Co jest dla Was najcenniejszego w doświadczaniu mobilności?
Kasia: Na pewno, może to zabrzmi jak banał, ale wolność, którą daje kamper. To jest wspaniałe, że możemy jeździć we wszystkie miejsca, które chcemy poznać. Nie tracimy czasu i energii na szukanie noclegów, hoteli, bo mamy zawsze ze sobą wszystko, co niezbędne do życia. Gdziekolwiek się nie znajdziemy, wszędzie czujemy się jak w domu. Kamper pozwala nam jechać w miejsca dzikie i trudno dostępne, łąki, lasy, klify. Daje nam całkowitą prywatność, bo możemy nim dotrzeć tam, gdzie nie ma praktycznie ludzi albo jest ich tyle, ile chcemy, żeby było. Kiedyś byłam mieszczuchem, ale dzięki kamperowi totalnie pokochałam naturę i kontakt z nią jest teraz dla mnie najważniejszy. Na początku odwiedzaliśmy też duże miasta, widzieliśmy stolice wszystkich krajów, w których byliśmy. Ale z czasem stwierdziliśmy, że van life to jednak życie w naturze. Po zwiedzeniu dziesiątek miast doszliśmy do wniosku, że finalnie wszystkie są do siebie dość podobne, a natura wszędzie nas zachwyca i zaskakuje różnorodnością. Jeśli teraz odwiedzamy miasta, to małe, czyli miasteczka, w których najlepiej obserwować lokalność, ludzi, ich zwyczaje. Uwielbiam portugalskie małe osady, szczególnie te poza głównymi szlakami, trochę na uboczu. Takim miasteczkiem na pewno było, choć teraz trochę się to zmienia, Alte w rejonie Algarve w Portugalii. Północ Portugalii, gdzie mamy swoje zakamarki, nawet częściowo Porto, jest jeszcze bardzo autentyczna.
– Czy w takiej podróży macie stały rytm, z góry rozpisany plan, gdzie się zatrzymujecie, gdzie spędzacie zimę, gdzie lato? Czy raczej wychodzi to Wam spontanicznie, z miesiąca na miesiąc?
Łukasz: Totalny spontan. Na początku podróży mieliśmy plan, ale ciągle się sypał i powodowało to w nas frustrację i napięcia. Dlatego teraz już nie planujemy i żyjemy z dnia na dzień, np. decyzję o przyjeździe do Portugalii podjęliśmy na kilka dni przez wyjazdem z Turcji. Naszym wyznacznikiem tego, gdzie pojedziemy jest przede wszystkim pogoda. Jak zaczyna padać lub jest zimno, to się zawijamy i jedziemy tam, gdzie jest ciepło i gdzie jest internet.
– Żyjecie w vanie na minimalnej przestrzeni kilku metrów kwadratowych. Zawsze byliście minimalistami, czy musieliście się nimi stać, bo nagrodą za to była wolność i mobilność?
Kasia: Nie byliśmy wcale minimalistami. Musieliśmy się nimi stać i kiedy pojawił się pomysł na van life, zaczęliśmy się tym bardziej interesować i pozbywać rzeczy. Osiągnęliśmy teraz taką ich liczbę, która jest wystarczająca i mieści się w vanie. W obecnym kamperze mamy 6m2, z tym że to jest cała powierzchnia podłogi, więc odejmując łóżko, szafki i sprzęty, zostaje naprawdę kilka metrów do życia. Mimo to jest to przestrzeń wystarczająca, żeby mieć wszystko: biuro mobilne, łazienkę z prysznicem, wygodne 2-osobowe łóżko, lodówkę z zamrażarką itd. Mieszczą nam się nawet zimowe ubrania, które mimo portugalskiej zimy, musimy mieć. Nie musieliśmy niczego poświęcać, mamy wszystko to, co jest potrzebne do życia. Bardzo uważnie dobieramy rzeczy, ubrania. Mam 5 par butów i każde wybierałam w sposób bardzo przemyślany. Van life zmienia podejście do kupowania – staram się kupować z drugiej ręki i rzeczy bardzo dobrej jakości, które długo mi posłużą.
– Który kraj w Europie, z waszego doświadczenia, jest najlepszy, najbardziej przyjazny pracy zdalnej?
Kasia: Bardzo ciekawą i nie tak popularną opcją jest Estonia, która ma świetną ofertę dla osób pracujących zdalnie. Mają stabilny szybki internet z bardzo łatwym dostępem. Nawet taki publiczny, np. w centrach handlowych, jest mega szybki. To bardzo nowoczesny kraj, scyfryzowany, w którym rozwija się bardzo dużo start-up’ów z obszaru IT, są przez to bardzo otwarci na pracę zdalną. Estonia jest też fajnym krajem do zwiedzania, ludzie są bardzo przyjaźni.
Łukasz: Na pewno na naszej top liście jest Portugalia, w której aktualnie jesteśmy i zostaniemy na dłużej, a także Hiszpania, w której można sobie dość łatwo zorganizować życie – choć akurat internet w Hiszpanii nie należy do najtańszych. No i trzeba przywyknąć do wiecznej siesty i mañany 😉 W Portugalii są fajne oferty na zimę, kiedy nie ma tu sezonu turystycznego, a zima jest słoneczna i łagodna. W niektórych miejscowościach nad Oceanem można wynająć za ok. 600 Euro miesięcznie 2-osobowy apartament i w tej kwocie ma się też dostęp do specjalnych przestrzeni coworkingowych z zapleczem do pracy zdalnej.
Nie polecamy za to Niemiec, które mają najgorszą ofertę internetowo-telefoniczną z krajów, w których byliśmy i dziwne, mało przejrzyste warunki.
Kasia: Fajna jest też Chorwacja, bardzo przystępna cenowo, blisko Polski i z dobrym internetem. Nie ma dużej bariery językowej dla Polaków, bo chorwacki jest bliższy polskiemu, łatwiej go chwycić, jak się tam spędzi kilka miesięcy. Niektórzy Chorwaci mówią nawet trochę po polsku. My, Polacy szukamy przede wszystkim słońca. Jak jest słońce, piękna przyroda naokoło i ciepło, to się bardziej chce żyć i pracować.
– Podróżujecie po Europie, nie korciły Was inne kontynenty i modne, instagramowe kierunki jak np. Dominikana? 😉
Łukasz: Ograniczamy się do Europy, bo to bardzo ciekawy i różnorodny kontynent. Kiedy planowaliśmy naszą podróż, poprzypinaliśmy tyle pinezek na mapie Europy, że kilka lat nie starczyłoby nam na zjeżdżenie wszystkiego. Podróżujemy 4 lata i mamy wrażenie, że jeszcze dużo nieodkrytych miejsc przed nami. Inna sprawa to koszty, które w przypadku podróży poza Europę byłyby po prostu dużo większe, a logistyka dużo bardziej skomplikowana. A co do Instagrama, to jestem fatalnym influencerem 😉 Ostatnio skasowałem nawet tam konto. Nie lubię pozować do zdjęć, więc Kasia nawet już nie próbuje mnie do tego namawiać. Ludzie cenią w nas autentyczność i to, że jak nas potem poznają w realu, jesteśmy tacy sami jak na naszych filmach.
– A co robicie zawodowo, z czego się utrzymujecie podczas Waszej już 4-letniej podróży?
Łukasz: Utrzymujemy się z działalności internetowej, tworzymy filmy na YouTube, współpracujemy z różnymi markami promując ich produkty na naszych kanałach. Mamy także wydawnictwo i wydajemy własne książki z podróży, które samodzielnie sprzedajemy w sklepie internetowym.
– Z Waszej perspektywy, przepraszam za określenie, „weteranów” van life, co jest najważniejsze, żeby rozpocząć pracę zdalną i mobilne życie? Jakich rad udzielilibyście tym, którzy myślą na poważnie o takim życiu?
Kasia: Zanim rozpoczęliśmy van life, Łukasz przeszedł na pracę zdalną, bo wyprowadziliśmy się do innego miasta. Jeśli pracujesz i myślisz o przejściu w tryb zdalny, warto pokazać twojemu pracodawcy, że można na tobie polegać. Trzeba zbudować zaufanie, przykładać się do pracy. Na początek spróbuj umówić się na pracę zdalną na próbę, na kilka dni, potem np. na miesiąc. Przyzwyczajaj przełożonych, że nawet pracując z domu, realizujesz zadania i nie trzeba cię kontrolować. Dużo łatwiej będzie potem negocjować pracę zdalną, bo nikt nie założy z góry, że jedziesz na wieczne wakacje, tylko będziesz wywiązywał się z obowiązków.
Łukasz: Poza tym – oszczędności. Jeśli planujesz na czas van life rzucić pracę lub zrobić sobie przerwę, kluczowe są oszczędności i przygotowanie, niepodejmowanie takich kroków pod wpływem chwili. Kiedy zdecydowaliśmy się na kamperovanie, zaczęliśmy wyprzedawać zbędne rzeczy, których okazało się, że mamy dużo, przyglądać się bardziej każdej wydawanej kwocie. Zaczęliśmy planować też aktywności w internecie, jak już wyruszymy w drogę. Nie mieliśmy pod tym względem sprecyzowanego planu, ale dużo pomysłów jak po jakimś czasie zarabiać w drodze. Wiedzieliśmy, że oszczędności starczy nam na około rok van life. Mieliśmy poza tym odłożoną, zamrożoną kwotę „na czarną godzinę”, np. na poważną naprawę auta, chorobę etc. Rozważaliśmy prace sezonowe w trasie, ale na tyle zaskoczył nam YouTube, że nie musieliśmy z tego skorzystać. Warto na pewno czytać blogi, książki, obserwować osoby, które przeszły już drogę, którą mamy w planach. Dla nas inspiracją byli Busem przez świat, Michał Szafrański, Tim Ferries. Jak w pół roku zaoszczędzić na rok podróży, to rady Michała Szafrańskiego. Jeśli taka podróż jest twoim prawdziwym marzeniem, środki się znajdą – można np. wyjechać na 2-3 miesiące do pracy do Norwegii czy Islandii i odkładać zarobione środki.
– Rozmawiając o finansach, jaka jest miesięczna kwota, którą trzeba założyć w podróży takiej jak Wasza? Mam na myśli koszty techniczne, zakładające np. internet, telefon, paliwo, prąd, kemping, czyli stałe opłaty wynikające z van life.
Łukasz: Odpowiedź jest trudna, bo co miesiąc koszty mogą być zupełnie inne. W ubiegłym miesiącu na internet, telefon, paliwo, prąd, kemping wydaliśmy 770 Euro. W poprzednim ok. 1500 Euro, ale dużo poszło na opłaty drogowe, promy oraz paliwo, bo pokonywaliśmy trasę z Turcji do Portugalii. Z kolei w grudniu i kilku wcześniejszych miesiącach koszty związane z pracą zdalną wyniosły nas poniżej 200 Euro miesięcznie. Jeśli nie przemieszczamy się dużo oraz nie śpimy na kempingach, to możemy się spokojnie zamknąć w kwocie 200 Euro za internet, paliwo, opłaty drogowe.
– Żyjecie i pracujecie w vanie. Od czego zacząć wyposażanie takiego mobilnego biura? Co jest najważniejsze?
Kasia: Przede wszystkim, pracuj z tym, co masz. Zacznij, sprawdź jak wszystko działa, czy ci wychodzi, a potem dokupuj sprzęty. Na początku prowadząc kanał Łukasz nagrywał się telefonem i to też było ok. Kiedy mieliśmy pewność, że nasz kanał wypalił i zbiera społeczność, dopiero wtedy zainwestowaliśmy w lepszą kamerę, nagłośnienie itp.
Łukasz: Z tą malutką kamerą bez zewnętrznego mikrofonu zdobyliśmy 100 tysięcy sukskrypcji i ok. 10 milionów wyświetleń filmów! Ale żeby w ogóle móc pracować, to jednak trzeba przede wszystkim zorganizować sobie prąd. Nie polecam kupowania paneli fotowoltaicznych specjalnie do kamperów, bo ich cena jest zawyżona. Pierwsze panele kupiliśmy za ok. 600 zł, a cały w ogóle sprzęt do elektroniki kosztował 3000 zł i działał bezawaryjnie. Żeby mieć internet, można użyć telefon jako modem, a potem dokupić osobny modem. Nie można liczyć na internet w miejscach publicznych, choć oczywiście zależy to trochę od kraju. Ale generalnie warunek konieczny to własny internet. Początkowo marnowaliśmy mnóstwo czasu ładując filmy po kilka godzin na podłodze centrum handlowego czy siedząc w McDonaldzie, bo przepustowość była tragiczna, a film trzeba było załadować. Omal nie zamknęliśmy przez to kanału 😉 Karta SIM i własny internet to najlepsze, najwygodniejsze rozwiązanie. W Portugali internet kosztuje nas 1 Euro dziennie, więc jest tani. Warto zawsze patrząc na ceny danej usługi przeliczać sobie, ile nam to oszczędza czasu, w którym moglibyśmy zrobić coś innego. I wtedy okazuje się, że warto.
– Jest jeszcze miejsce na kolejne kanały o podróżach, van life, pracy i życiu w kamperze? Czy rynek nie jest przesycony?
Łukasz: Oczywiście, nadal jest miejsce dla vlogów, blogów, kanałów o podróżach, tylko trzeba być wytrwałym. Nie boimy się konkurencji, bo im więcej osób będzie prowadzić van life, tym nam wszystkim będzie lepiej, bo np. poprawi się infrastruktura. Na pewno trzeba się albo jakoś wyróżnić, albo oferować rzetelną wiedzę, ale przede wszystkim trzeba być konsekwentnym i temu się w pełni poświęcić. Znaleźć swoją niszę. Od jakiegoś czasu bardzo popularne są podcasty, więc na tym polu można dużo zdziałać. W internecie jest olbrzymie pole do popisu, ale jeśli chce się osiągnąć sukces, to trzeba pamiętać, że to jest full time job.
Jak zaczynaliśmy kanał, byliśmy niemal pierwszymi, którzy dzielili się tym stylem życia. Teraz już takich większych czy mniejszych kanałów i van lifersów są tysiące. Tworzymy silną społeczność, a jak się spotykamy, zawsze jest o czym rozmawiać, dzielić się doświadczeniami. Mamy wrażenie, jakbyśmy znali się od lat, to są super ludzie. My wyróżniamy się tym, że żyjemy i pracujemy w vanie cały rok, większość spędza tak kilka miesięcy w roku albo tylko wakacje.
– Jesteście już 4 lata w podróży. Czy nie chodzi Wam po głowie pomysł bardziej statycznego życia? Czy było takie miejsce na świecie, o którym pomyśleliście, że chcielibyście zatrzymać się w nim na dłużej, a nie być ciągle w ruchu?
Łukasz: Ciekawe, że nas o to pytasz, bo właśnie znaleźliśmy się dokładnie na tym etapie 🙂 Jesteśmy teraz w Portugalii, która absolutnie skradła nasze serca. Odwiedzamy ją już kolejny raz i zdecydowaliśmy się zostać tu na dłużej. Pierwszy raz byliśmy w Porto i Lizbonie 10 lat temu i szczególnie Porto, w zderzeniu z Londynem, bardzo nas zaskoczyło. Było dość biedne, ale wydało nam się szczęśliwe. Tu ludzie na ulicy, w kawiarniach są ze sobą, patrzą na siebie, a nie w telefony komórkowe. Dzieciaki grają w piłkę, biegają, bawią się. Zakochaliśmy się w Portugalii, ale nie mieliśmy wtedy pomysłu na to, jak tu żyć. Potem pojawił się van life i podróż przez Europę, która miała nam pomóc znaleźć „nasze” miejsce. Ostatecznie poczuliśmy, że w Portugalii chcemy mieć dom. Portugalia jest dla nas idealnym krajem do życia – jest ciepło, słonecznie, uwielbiamy portugalskie wybrzeże, małe miasteczka, przyrodę. Tu też całkiem łatwo pracuje się zdalnie, co w naszym przypadku jest jednym z kluczowych kryteriów. Przez takie bardziej statyczne życie zmieni się trochę nasz kanał – będziemy mieć więcej czasu na piękne zdjęcia, widoki, podpatrywanie codzienności, nasze pasje, których nie mogliśmy realizować będąc w drodze. Zresztą do Portugalii wracamy już któryś raz i to kraj, w którym sumarycznie spędziliśmy najwięcej naszego van życia.
Kasia: Van life rozpoczęliśmy od objechania całej Skandynawii, czyli Finlandia, Szwecja, Norwegia, Dania, potem Litwa, Łotwa i Estonia, aż zrobiło nam się za zimno, więc zjechaliśmy na południe, żeby wygrzać się w Hiszpanii i Portugalii. Jak przyjechaliśmy tu w styczniu 2019 roku, to zostaliśmy na 5 miesięcy. Potem wróciliśmy do Polski, a następnie objechaliśmy Bałkany i inny kawałek Europy i na kolejną zimę znowu wróciliśmy do Portugalii. I tak wracaliśmy już na każdą zimę 🙂
– Są jakieś minusy życia i pracy w vanie? Co jest najtrudniejsze?
Kasia: To, co jest trudne w podróżowaniu i życiu w vanie, to dyscyplina i wyraźne rozgraniczenie, kiedy pracujesz, a kiedy odpoczywasz. W pięknych miejscach, które kuszą morzem, plażą, widokami, atrakcjami, trudno jest się zmobilizować do kilkugodzinnej pracy. Zdarzało nam się porobić takie zaległości, że potem musieliśmy zarywać noce, żeby je skończyć. Tym bardziej, że znajomi podróżnicy, których spotykaliśmy w różnych miejscach, byli tylko na wakacjach i nie musieli pracować. Będziemy zresztą na portal Uzdalnieni robić właśnie materiał o tym, jak ułożyć sobie czas wolny i pracę w takich warunkach. Dla mnie to było najtrudniejsze w van life: kocham wolność, ale brak rutyny w pewnym momencie mnie przygniótł. Trzeba umieć zachować balans i bardzo dobrze zarządzać czasem, bo paradoksalnie im więcej wolnego czasu, tym jest to trudniejsze.
– Czy takie miejsce w internecie dla ludzi pracujących zdalnie jak Uzdalnieni, jest potrzebne? Mimo informacji dostępnych na wyciągnięcie ręki w różnych miejscach internetu.
Łukasz: Tak, bardzo. Zrobiłem research na ten temat i zauważyłem, że większość treści dotyczących pracy zdalnej czy zorganizowania sobie mobilnego biura, jest wtórna. Ktoś np. prowadzi bloga, udzielił kilku rad i to jest potem powielane w kolejnych miejscach. Ale to nie są treści eksperckie, bo autor nie siedzi w tym temacie cały czas. Współpraca z Uzdalnionymi jest więc dla nas jedną z najbardziej naturalnych, bo to nasze codzienne środowisko. Nie zdawaliśmy sobie nawet sprawy z tego, jak bogate w tym obszarze jest nasze doświadczenie i że faktycznie możemy na temat pracy zdalnej udzielić wiele sprawdzonych rad.
Kasia: Bardzo lubię pomagać innym. Ta współpraca jest dlatego bardzo motywująca, bo musimy przyjrzeć się swoim doświadczeniom, zdobytej wiedzy i zrobić z nich użytek dla innych. To jest super.